Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo czwarta strona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo czwarta strona. Pokaż wszystkie posty

sobota, 2 grudnia 2017

Joanna Szarańska "Cztery płatki śniegu"






Joanna Szarańska "Cztery płatki śniegu"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 334
Data premiery: 08.11.2017 r.


PATRONAT MEDIALNY PRZEGLĄDU CZYTELNICZEGO


W tym roku mamy prawdziwy urodzaj powieści świątecznych. Nie wszystkie trafiają do mojego gustu, ale "Cztery płatki śniegu" Joanny Szarańskiej to jedna z tych powieści, na które od razu miałam szczególną chrapkę. I wcale nie dlatego, że znam pisarkę osobiście. Często powtarzam, że potrafią mnie rozbawić tylko trzej autorzy, a właściwie trzy autorki: Rudnicka, Pietrzyk i Szarańska właśnie. Jeśli więc szukacie komedii świątecznej, przy której będziecie turlać się ze śmiechu, trafiliście idealnie. Ale nie tylko. Bo tym razem Szarańska idzie o krok dalej i sprawia, że po lekturze jej książki człowiekowi robi się cieplej na sercu. Pisarka wychodzi poza konwencję komedii, zarażając nas tą magią świąteczną, tym oczekiwaniem na kilka grudniowych, wyjątkowych dni. Pokazuje, że potrafi nie tylko bawić, ale również wzruszyć, skłonić do refleksji. "Cztery płatki śniegu" to historia mieszkańców pewnej kalwaryjskiej kamienicy. Historia, a właściwie kilka historii. Punktem kulminacyjnym, jak to zwykle w tego typu opowieściach bywa, jest Wigilia, do której przygotowują się nasi bohaterowie. Niestety, w tym roku przygotowania nie przebiegają tak, jak życzyliby sobie mieszkańcy. Zamiast lepić pierogi Zuzanna biega po mieście próbując uwieść swojego (nie)wiernego męża, Monika podejmuje bezskuteczne próby pozbycia się teściowej z domu, a Kajetan zamierza ukryć przed ciekawskim wzrokiem domowników świerszczyki swojego przyjaciela. Absurd goni absurd, a czytelnik ma ubaw po pachy. W tym całym ambarasie bohaterowie zapominają o tym, co w świętach jest najważniejsze. Ale jest jedna osoba, która zamierza im o tym przypomnieć... Zdecydowanie polecam, jedna z lepszych świątecznych powieści, jakie czytałam.

piątek, 24 listopada 2017

Małgorzata Rogala "Zastrzyk śmierci"







Małgorzata Rogala "Zastrzyk śmierci"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 346
Data premiery: 25.10.2017 r.


PATRONAT MEDIALNY PRZEGLĄDU CZYTELNICZEGO


Bardzo lubię kryminały spod pióra Małgorzaty Rogali i z niecierpliwością czekam na każdą kolejną powieść pisarki. Kiedy w moje ręce trafiła najnowsza, "Zastrzyk śmierci", wiedziałam, że to będzie krótka piłka i nie pomyliłam się. Trzystupięćdziesięciostronicową książkę przeczytałam w dwa wieczory, z niecierpliwością przewracając następne strony. Kto jest mordercą? Dlaczego giną kolejne osoby? Sprawa wydawała się oczywista, Rogala podsuwała mi mnóstwo obiecujących tropów. A potem, jak to bywa tylko w dobrych kryminałach, okazało się, że prawda jest zupełnie inna. Pisarka prowadzi akcję mocną ręką, kreśli dokładne portrety psychologiczne wszystkich swoich bohaterów - śledczych, ofiar, podejrzanych, świadków, w końcu samego mordercy. Tutaj nic nie jest zostawione dziełu przypadku, każdy ruch jest starannie przemyślany. Kryminały Rogali zawsze niosą ze sobą istotne przesłanie. Nie inaczej jest tym razem. Mocne zaangażowanie społeczne wyróżnia te powieści, sprawia, że wykraczają daleko poza sztywne ramy gatunku. Tym razem Rogala zwraca uwagę na ważny i palący problem - umów śmieciowych i wykorzystywania pracowników przez nieuczciwych pracodawców. Pisarka tradycyjnie już wbija kij w sam środek mrowiska, a z powieści na powieść wychodzi jej to coraz lepiej. Zakończenie mnie zaskoczyło. Widzę zmianę kierunku, w którym podąża autorka. Jej twórczość ewoluuje, a ja obserwuję to z uśmiechem na twarzy.

sobota, 4 listopada 2017

Magdalena Wala "Rozalia"



Magdalena Wala "Rozalia"
Wydawnictwo Czwarta Strona
Data premiery: 25.10.2017 r.
Liczba stron: 372


PATRONAT MEDIALNY


Czego szukacie w książkach? Długo zastanawiałam się nad odpowiedzią, czego ja oczekuję. Szukałam, eksperymentowałam, zaliczałam mniej lub bardziej udane flirty. W końcu doszłam do wniosku, że najważniejsza jest dla mnie pasja. Pasja autora. To niebywale trudne zadanie - przekazać na kartach powieści swą pasję, zarazić nią czytelnika. Magdalena Wala należy do grupy tych pisarzy, którym się to udaje. "Rozalia" to kolejna z jej kapitalnych powieści obyczajowo-historycznych, w której na kolejnych stronach pasja autora jest wręcz namacalna. Pasja do historii, pasja do książek. Już sama dedykacja - "Żyjącym książkami" - jest swoistą obietnicą niesamowitej przygody literackiej. W "Rozalii" dopracowane są każdy szczegół, każde słowo. Po "Mariannie" podniosłam autorce poprzeczkę naprawdę wysoko. To naturalne, że po lekturze "Rozalii" pojawiają się porównania. Rozalia jest siostrą Marianny. Magdalena Wala zresztą przygotowała niespodziankę dla swoich wiernych czytelników - w kilku scenach pojawia się Marianna, dowiadujemy się, co słychać u naszej starej znajomej, ale pierwsze skrzypce gra tutaj Rozalia, która nie zamierza dać się wydać za Moskala. Schronienie znajduje w majątku w Czarnowcu. Na miejscu okazuje się, że w posiadłości dzieją się dziwne rzeczy. Rozalia podejrzewa, że w pobliskich ruinach ukrywa się spiskowiec, poszukiwany przez austriackie władze. Rozalia, jako prawdziwa patriotka, zamierza ostrzec mężczyznę. Nie zdradzę wam, oczywiście, jak kończy się ta historia. Możecie być jednak pewni, że czeka was spora dawka humoru, tajemnic i... miłości. Czytałam wiele powieści historycznych, ale tylko Magdalena Wala potrafi w tak lekki i przyjemny sposób przekazać nam wiedzę. Jestem przekonana, że nawet ci, którzy za historią nigdy nie przepadali, odnajdą się w świecie Rozalii. Historia w wydaniu Wali to nie daty, bitwy czy drzewa genealogiczne polskich królów. To ludzie, tacy sami jak my.
Wracając do porównań, które nasuwają się po lekturze "Rozalii". Myślałam, że to niemożliwe, ale "Rozalia" wydaje się jeszcze bardziej dopracowana niż "Marianna". Widać ogrom pracy, jaki pisarka włożyła w stworzenie dzieła. Chapeau bas!

poniedziałek, 10 lipca 2017

Magdalena Wala "Rzymskie odcienie miłości"






Magdalena Wala "Rzymskie odcienie miłości"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 378
Data premiery: 05.07.2017 r.


Kiedyś przemknęła mi przez głowę myśl, aby studiować historię. To był jeden z moich ulubionych przedmiotów w szkole. Dlaczego więc zrezygnowałam z tego zamysłu? Cóż, zniechęciła mnie konieczność dogłębnej analizy starożytności. Nigdy nie przepadałam za tą epoką, ale zachwyciła mnie "Marianna", poprzednia powieść historyczna Magdaleny Wali, dlatego dałam też szansę "Rzymskim odcieniom miłości". I co? Jestem zachwycona. Nie mówię, że książki Magdy osadzone we współczesności są złe, ale... te historyczne są genialne. Wprost fenomenalne. Podczas lektury "Rzymskich odcieni miłości" bawiłam się wybornie. Lekki styl, cięty język i charakterna główna bohaterka decydują o sukcesie tej powieści. Trochę to komedia, trochę romans, trochę obyczaj. A na dokładkę mamy wątek kryminalny. Usilne starania młodziutkiej Felicji, aby... nie wyjść za mąż, rozpalają w czytelniku ciekawość, jak się ta cała historia skończy. Tę książkę broni ogromna wiedza Magdaleny Wali, która z wykształcenia - i zawodu - jest historykiem. Liczne wtrącenia, anegdoty i opisy życia Rzymian sprawiają, że... starożytność da się lubić. Dotychczas uważałam Rzymian za ludzi z... innej epoki po prostu. Tak odkrywczo. Dzisiaj wiem, że to ludzie tacy sami jak my. Magdalena Wala odczarowała mi tę starożytność i z niecierpliwością czekam na jej kolejną powieść osadzoną w przeszłości. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że "Rzymskie odcienie miłości" to powieść nie w moim guście, a jednak przeżyłam bardzo przyjemne zaskoczenie.

wtorek, 23 maja 2017

Agata Przybyłek "Jeszcze raz" | Recenzja



Agata Przybyłek zaskoczyła mnie tą powieścią. Pozytywnie zaskoczyła. Dała się poznać jako autorka lekkich i nieskomplikowanych historii miłosnych, napisanych z dystansem i humorem. Już w "Bez ciebie" pokazała, że potrafi poruszać również trudniejsze tematy, ale to właśnie "Jeszcze raz" jest najbardziej wyjątkową z jej powieści.

Na kartach powieści spotykamy Alana, dobrze znanego z "Bez ciebie". Mężczyzna nie może pozbierać się po katastrofie lotniczej - samolot, którym leciała jego ukochana rozbił się nad oceanem. Czy Katarzyna przeżyła wypadek? A może w ostatnim momencie rozmyśliła się i jednak nie wsiadła do samolotu? Tego oczywiście nie zdradzę. W życiu Alana pojawia się Agata, kobieta, z którą niegdyś był związany. Dziewczyna zamierza odzyskać ukochanego, nie spodziewając się, że jego serce jej już zajęte przez kogoś wyjątkowego. Wraz z rozwojem wydarzeń poznajemy historię Agaty. Co takiego stało się, że kobieta postanowiła raz na zawsze opuścić rodzinny dom?

Brawa za tematykę. Lubię mocne tematy, dylematy natury moralno-etycznej i właśnie takie obyczajówki czytam najchętniej. Poprzednie powieści Agaty czytało mi się dobrze, ale brakowało mi zdecydowanego tąpnięcia. Tym razem nie mogę narzekać na brak mocnych wrażeń. Agata Przybyłek napisała powieść psychologiczną, podejmującą trudny temat molestowania seksualnego dzieci. Udało jej się przekazać mocną treść w przystępny  i łatwy sposób, dzięki czemu książka nie przytłacza podejmowaną tematyką, a czytelnik zostaje z lekkością przeprowadzony przez poszczególne wydarzenia.

To z pewnością najbardziej dojrzała powieść Agaty Przybyłek, która pokazuje, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Zdecydowanie bardziej pisarka podoba mi się w tym wydaniu i mam nadzieję, że wykorzysta wykształcenie psychologiczne (Agata jest w trakcie studiów magisterskich) przy pracy nad kolejnymi powieściami. Jedyne, co mi przeszkadzało, to zakończenie, ale na pewno będę w mniejszości. Ja po prostu nie przepadam za wymuszonymi happy endami, ale czytelniczki prosiły o to, aby po zakończeniu "Bez ciebie", które roztrzaskało im serca, jakoś te serca poskładać.

"Jeszcze raz" to zupełnie nowe, jakże intrygujące wcielenie Agaty Przybyłek. Prawdziwy popis jej umiejętności. Pisarka zmienia się na oczach czytelników i jestem bardzo ciekawa, jak będzie przebiegał jej dalszy rozwój.

Agata Przybyłek "Jeszcze raz"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
liczba stron: 360
data premiery: 23.05.2017

środa, 5 kwietnia 2017

Magdalena Wala "Mów mi Katastrofa!" | Recenzja



Magdalena Wala debiutowała w 2015 roku lekką powieścią obyczajową "Przypadki pewnej desperatki". Następnie zaproponowała czytelnikom obyczaj historyczny, aby teraz powrócić do dobrze znanych z debiutu klimatów. "Mów mi Katastrofa!" z pewnością przypadnie do gustu miłośniczkom zabawnej, lekkostrawnej i odprężającej literatury.

Aldona, bohaterka najnowszej powieści Magdaleny Wali, ma wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty. Kiedy podczas wycieczki na Litwę przypadkowo poznaje Kamila, nie spodziewa się, że mężczyzna stanie na jej drodze jeszcze nie raz i nie dwa, i to w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Dodatkowo sen z powiek Aldonie spędza... ciąża młodszej siostry. Kto jest "szczęśliwym" tatusiem? Cała rodzina angażuje się w śledztwo mające na celu wyłonienie potencjalnego ojca. Jak się zapewne domyślacie, w książce "Mów mi Katastrofa!" nie brakuje humoru sytuacyjnego i zabawnych dialogów. Magdalena Wala, pakując swoją bohaterkę w kłopoty, rozjaśni nawet najbardziej ponury dzień.

Powieść "Mów mi Katastrofa" czyta się lekko i przyjemnie. Dużym plusem jest lekkie pióro Magdaleny Wali i ciekawe, poczynione z perspektywy pedagoga obserwacje. Nie zabraknie tutaj tego, za co polubiłam "Przypadki pewnej desperatki" - współczesnej, może nieco przerysowanej, ale o to przecież w komediach chodzi, młodzieży. Otóż Aldona znajduje sobie interesujące zajęcie - zatrudnia się jako pilot wycieczek. I sama już nie wie, z kim woli pracować - z gimnazjalistami czy z dorosłymi ludźmi. "Mów mi Katastrofa" obnaża absurdalne ludzkie zachowania, a sama główna bohaterka wywołuje uśmiech na twarzy swoją gapowatością i urokiem osobistym.

Wraz z Aldoną wyruszamy w podróż po najciekawszych polskich (i nie tylko zakątkach). Litwa, Pszczyna, Wrocław, Sandomierz... Magdalena Wala zgrabnie wplotła w fabułę opisy ciekawych miejsc, które warto zobaczyć. Na dokładkę mamy śląską gwarę i obraz małomiejskiego społeczeństwa. Można więc śmiało rzecz, że Magdalena Wala uczy przez zabawę. Ja, na przykład, zapragnęłam odwiedzić Kościół Marii Magdaleny we Wrocławiu, a konkretnie - kładkę łączącą jego dwie wieże. Wcześniej nie miałam pojęcia o jego istnieniu! A takich smaczków jest w powieści więcej.

"Mów mi Katastrofa" to odprężająca i lekka literatura rozrywkowa. Dla mnie może odrobinę za lekka, gdyż lubię, kiedy podejmowane są poważniejsze tematy, jednak na pewno znajdzie mnóstwo zwolenniczek. Ja mam jednak nadzieję (i wiem z zaufanego źródła, iż tak będzie!), że Magdalena Wala zostanie przy pisaniu powieści historycznych. To wychodzi jej najlepiej.

Magdalena Wala "Mów mi Katastrofa!"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
liczba stron: 371
data premiery: 29.03.2017

sobota, 4 marca 2017

Patronat medialny: Małgorzata Rogala "Ważka"



Niewielu czytelników wie, że Małgorzata Rogala ma za sobą flirt z powieścią obyczajową, ale to właśnie kryminał jest tym, co autorce wychodzi najlepiej. Po doskonale przyjętej przez szerokie grono czytelników "Dobrej matce" pisarka wraca ze swoją "Ważką". Jak Rogala wypadła tym razem?

Jeśli lubicie kryminały mocno zaangażowane społecznie, doskonale trafiliście, gdyż "Ważka" jest wymarzoną lekturą właśnie dla was. Tym razem starsza aspirant Agata Górska i komisarz Sławek Tomczyk prowadzą śledztwo w sprawie zabójstwa dziennikarza redagującego gazetę internetową. Lista osób, które pragnęły jego śmierci, jest długa. Mężczyzna naraził się wielu ludziom, gdyż w pogoni za sensacją posuwał się do nieetycznych rozwiązań, niszcząc życie swoich "ofiar". Równocześnie Agata próbuje rozwikłać zagadkę śmierci swojej dawnej przyjaciółki, Leny. Jedynym tropem, jaki posiada, jest gustowna broszka w kształcie ważki. Czy to wystarczy, aby odkryć prawdę?

W tej części motywem przewodnim jest internetowy hejt - zjawisko, niestety, dość popularne w naszych czasach. Dziennikarze wietrzą sensację, a anonimowi internauci nakręcają spiralę nienawiści. Koło się zamyka. Małgorzata Rogala jest doskonałym obserwatorem rzeczywistości, potrafi wyciągać mądre wnioski i sprawnie wplatać je gdzieś pomiędzy intrygi kryminalne, co udowodniła już w "Dobrej matce". "Ważka" jest potwierdzeniem wysokiej formy pisarki. Rogala nie spoczywa na laurach i proponuje swoim czytelnikom kolejną świetną powieść.

W swojej najnowszej powieści Małgorzata Rogala podsuwa nam wiele fałszywych tropów. Czytelnik na własną rękę próbuje rozstrzygnąć, kto i dlaczego zabija (bo trupów - to chyba mogę wam zdradzić - będzie więcej...). Atmosferę budują liczne niedopowiedzenia i urwane w połowie zdania myśli. Małgorzata Rogala nie pisze w sposób brutalny, obcesowy. Nie szokuje i nie wbija w fotel, co ostatnio jest bardzo modne wśród polskich kryminalistów, a mimo to potrafi przyciągnąć uwagę i zmusić czytelnika, aby wstrzymał oddech do zaskakującego finału. Rogala nie powiela utartych schematów, sama na własne potrzeby tworzy kategorię lekkiej powieści kryminalnej z mocno zaakcentowanymi wątkami obyczajowymi, a nawet... romantycznymi.

"Ważka" to powieść, którą przeczytacie w jeden, maksymalnie dwa wieczory. Odnoszę wrażenie, iż spodoba się zarówno miłośnikom klasycznych kryminałów, jak i zwolennikom powieści obyczajowych. Jako że zaczytuję się przede wszystkim właśnie w kryminałach i obyczajach, jestem wysoce usatysfakcjonowana i lekturę, oczywiście, polecam.

Małgorzata Rogala, "Ważka"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
data premiery: 15.02.2017
liczba stron: 369

piątek, 24 lutego 2017

Patronat medialny: Joanna Szarańska "Nic dwa razy się nie zdarzy"



Nic dwa razy się nie zdarzy? Ta zasada nie sprawdza się, niestety, w przypadku Kaliny. Moja ulubiona bohaterka zostaje porzucona przed ołtarzem. Znowu! Nie byłaby sobą, gdyby nie wyszła z tych tarapatów z typowym dla siebie wdziękiem. Poplułam czytnik ze śmiechu i nie poszłam spać, dopóki nie poznałam zakończenia tej szalonej historii!

"Nic dwa razy się nie zdarzy" to bez wątpienia najbardziej "kryminalna" powieść w serii "Kalina w malinach" i... najlepsza! Zaczyna się całkiem niewinnie. Kalina przygotowuje się do ślubu ze swoim ukochanym. Ma zamiar odgonić weselnego pecha. W przeszłości już jeden ślub w jej wykonaniu nie doszedł do skutku. Ale tym razem będzie inaczej, prawda? W końcu nic dwa razy się nie zdarzy! Kiedy jednak Marek nie stawia się na ślubie, Kalina jest wściekła. Po ukochanym ślad zaginął, ale przecież nie od dziś wiadomo, że zakochana kobieta jest gotowa na wszystko, aby doprowadzić swojego lubego przed ołtarz. Tym razem Kalinie przyjdzie... zamieszkać w domu gangstera. A wszystko to, by odnaleźć ukochanego.

Przezabawna, pomysłowa i zapadająca w pamięć - taka jest najnowsza powieść Joanny Szarańskiej. Uwielbiam poczucie humoru tej kobiety. Absurd goni absurd. Bywam ponurakiem. Serio, nie ruszają mnie podobno arcyzabawne komedie. Tylko kilku polskich autorów potrafi mnie rozbawić - Rudnicka, Pietrzyk i... Szarańska właśnie. Podczas lektury "Nic dwa razy się nie zdarzy" wielokrotnie zwijałam się ze śmiechu. Kalina jest bohaterką z gatunku tych, które nie sposób nie pokochać całym sercem. Rozkojarzona, nieco łatwowierna (chociaż ona sama twierdzi, że może jest naiwna, ale nie łatwowierna) i kompletnie nierozumiejąca reguł świata, w którym się znalazła. Mimo to udaje jej się zatrząść całym półświatkiem gangsterskim. Tak się ustawić potrafi tylko Kalina.

Napisana z lekkością powieść "Nic dwa razy się nie zdarzy" potwierdza mocną pozycję Joanny Szarańskiej na rodzimej scenie literatury rozrywkowej. To dopiero trzecia książka pióra utalentowanej pisarki, a już zdążyła sobie zjednać serca oddanych czytelników. Nic dziwnego. Z Kaliną mogą się identyfikować wszystkie kobiety, a jej perypetie stanowią doskonałą rozrywkę w szarej, niepozbawionej problemów rzeczywistości. Gwarantuję, że za sprawą Kaliny wielokrotnie się uśmiechniecie. Nie przegapcie tej historii!

Joanna Szarańśka "Nic dwa razy się nie zdarzy"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
liczba stron: 312
data premiery: 01.03.2017

sobota, 11 lutego 2017

Karolina Wilczyńska "Właśnie dziś, właśnie teraz" | Recenzja



Tej pisarki z pewnością nikomu przedstawiać nie trzeba. Karolina Wilczyńska jest znana dzięki takim powieściom jak "Jeszcze raz, Nataszo" czy seria "Stacja Jagodno". 1 lutego powróciła z nową książką, pod wymownym tytułem "Właśnie dziś, właśnie teraz". Czego możecie się spodziewać? Przede wszystkim - mocnych wrażeń.

Los bywa przewrotny. Przekonują się o tym trzy kobiety - Sonia, Sabina i Bronisława, kiedy ich ścieżki krzyżują się w najmniej spodziewany sposób. Ich życie po nieszczęśliwym wypadku się zmieni, ale... czy na pewno na gorsze? Bronisława jest siedemdziesięcioletnią, starszą panią, która ma na utrzymaniu siebie i dorosłego syna alkoholika. Jerzy przepija każdy gorsz, a jego matka stara się przeżyć od dziesiątego do dziesiątego. Sonia nie może narzekać na brak pieniędzy. Ale jej życie również, wbrew pozorom, jest dalekie od ideału. Sabina już dawno zapomniała o swoich potrzebach, zajmując się zniedołężniałym, chorym ojcem. Nie ma nawet czasu chorować, bo przecież nikt inny nie zaopiekuje się jej tatą. Wypadek w hipermarkecie okaże się punktem zwrotnym w życiu naszych bohaterek.

Obok tej historii nie sposób przejść obojętnie. Karolina Wilczyńska pisze o problemach, jakie w mniejszym lub większym stopniu dotyczą każdego z nas, i ten uniwersalizm jest właśnie sekretem popularności jej książek. Jej bohaterki to doświadczone przez życie kobiety, które muszą zmienić swoje życie. Pisarka pozwala nam dostrzec światełko w tunelu, przekonuje, że zawsze trzeba mieć nadzieję, mimo iż lektura w gruncie rzeczy nie należy do super optymistycznych. W tych odcieniach szarości można jednak dostrzec szansę, nie tylko dla bohaterek, ale też dla siebie. Wycisnąć z lektury - i z życia - to, co najlepsze. Karolina Wilczyńska motywuje swoje czytelniczki, przekonując, że nigdy nie jest za późno na zmiany.

"Właśnie dziś, właśnie teraz" jest jednocześnie bardzo podobna do "Stacji Jagodno" i... zupełnie inna. Podobna, bo na kartach tej powieści czytelniczki odnajdą mnóstwo ciepłych słów, mądrości życiowych i wsparcia. Inna, bo każda z bohaterek jest w jakiś sposób tragiczna i dostaje od życia w kość. Nie wszystkie czeka happy end. Ja właśnie takie obyczajówki lubię najbardziej. Prawdziwe, momentami przytłaczające, niekoniecznie łatwe i przyjemne. Karolinie Wilczyńskiej udało się połączyć lekkość wypowiedzi z trudną tematyką, przez co jej powieść czyta się naprawdę dobrze i szybko.

W dobrze wykreowanych bohaterkach czytelniczki znajdą swoje lustrzane odbicie, przez co mogą identyfikować się z postaciami. "Właśnie dziś, właśnie teraz" to intrygująca powieść, w świecie której odnalazłam się już od pierwszej strony. Bardzo dobra, ambitna obyczajówka, która spodoba się przede wszystkim bardziej wymagającym czytelniczkom.

Karolina Wilczyńska "Właśnie dziś, właśnie teraz"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
liczba stron: 323
data premiery: 01.02.2017

niedziela, 22 stycznia 2017

Patronat medialny: Agata Przybyłek "Kobiety wzdychają częściej"



Szukacie lekkiej, przyjemnej i relaksującej książki na wieczór? Dobrym wyborem może się okazać najnowsza powieść Agaty Przybyłek pod wiele mówiącym tytułem "Kobiety wzdychają częściej". Książka z pewnością przypadnie do gustu czytelniczkom zaczytującym się w rozrywkowej literaturze w stylu Magdaleny Witkiewicz.

W "Kobiety wzdychają częściej" ponownie spotykamy się ze znaną z powieści "Takie rzeczy tylko z mężem" Zuzanną. Jej problemy z mężem wcale nie rozwiązały się same, a wręcz przeciwnie - sytuacja dodatkowo skomplikowała się, gdyż pod dachem Zuzki zamieszkał obłędnie przystojny wuefista i... jej były narzeczony! Nasza bohaterka musi odnaleźć się w tej dziwnej sytuacji i robi to z wrodzonym sobie urokiem. Mimo iż jej życie nieco odstaje od codzienności zwykłej pani domu, w tej powieści odnajdą się przede wszystkim młode mężatki, które mogą identyfikować się z nieco roztrzepaną i szaloną Zuzanną.

"Kobiety wzdychają częściej" to napisana potocznym językiem, lekka i przyjemna w wydźwięku lektura. Taka, z którą miło jest spędzić wieczór, odstresować się i zapomnieć o otaczającej nas rzeczywistości. Agacie Przybyłek łatwo przychodzi tworzenie zabawnych, czasem nieco odrealnionych i kobiecych historii. Scenariusz zamieszkania pod jednym dachem z mężem, byłym narzeczonym i przystojnym kolegą z pracy, który smaży do nas cholewki, wydaje się raczej mało prawdopodobny, lecz na pewno sprawi, że wiele czytelniczek uśmiechnie się szeroko, poznając szalone przygody Zuzki.

"Kobiety wzdychają częściej" to powieść, która sprawi, że zatęsknimy za związkiem idealnym. Gdyby tak jedna osoba posiadała cechy Ludwika, Teodora i Marka... Cóż, wówczas otrzymalibyśmy ideał! Dużym plusem tej powieści są barwne, ciekawe postacie, a humor sytuacyjny rozbawi nawet najgorszego ponuraka. Moim zdecydowanym faworytem jest czteroletni Marcel. Dzieci mają to do siebie, że odzywają się w najmniej spodziewanych momentach, a obserwacje poczynione przez bystrego chłopca zaskakują przede wszystkim trafnością.

Z tą lekturą na pewno nie będziecie się nudzić. Agata Przybyłek postanowiła wzbogacić życie Zuzki o cenne doświadczenie, bowiem jej bohaterka... zostanie gwiazdą filmową! Wprawdzie to tylko film dokumentalny, niemniej jednak będzie wesoło, wybuchowo i nieprzewidywalnie! Przekonajcie się sami!

Agata Przybyłek "Kobiety wzdychają częściej"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 404
data premiery: 11.01.2017 r.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Wywiad | Izabela M. Krasińska: "Wszystko zaczęło się od piosenki"



Na rynku właśnie ukazała się debiutancka powieść Izabeli M. Krasińskiej, "Pod skrzydłami miłości". Z tej okazji postanowiłam przybliżyć Wam postać autorki i zadać jej kilka pytań. Jak, jako debiutantka, odnajduje się na rynku? Jakie sygnały otrzymuje od czytelników? Poznajcie tę przemiłą, młodą kobietę, która ma najlepsze zadatki ku temu, aby odnieść wielki sukces. :)

Twoja debiutancka powieść, „Pod skrzydłami miłości”, właśnie trafiła do księgarni. Czujesz podekscytowanie, radość, a może towarzyszą Ci też niepewność i lęk?

Czuję podekscytowanie i radość, a jednocześnie niepewność i lęk. :) A tak poważnie, to nadal nie mogę uwierzyć, że książka, którą widzę w księgarni, w internecie czy na bibliotecznej półce, jest moja. To wciąż do mnie nie dociera. :) Nie ukrywam, że jest mi bardzo miło, że ludzie chcą ją czytać, że o nią pytają. Kiedy zbliżała się data premiery, miałam jednak mieszane uczucia. Bałam się reakcji czytelników, przygotowałam się raczej na falę hejtu. Niepotrzebnie, gdyż książka została ciepło przyjęta. :) Oczywiście negatywne opinie również mnie nie ominęły, ale to przecież zupełnie naturalne. Nawet najwięksi pisarze nie są w stanie się wszystkim podobać, jak więc można tego wymagać od debiutanta?

Czy debiutantowi łatwo jest się odnaleźć na rynku wydawniczym?

Wszystko jest tu dla mnie zupełnie nowe i nieznane. Nieustannie zamęczam więc moje wydawnictwo pytaniami. :) Dopiero poznaję zasady gry, nie uniknęłam też, niestety, pierwszych błędów. Wydaje mi się jednak, że na tym etapie to normalne. Myślę, że z czasem będzie tylko lepiej. :) Nie patrzę na inne autorki jak na potencjalne rywalki. Mieszkam w gminie Zakrzew, skąd pochodzi znana autorka powieści kobiecych, Grażyna Jeromin-Gałuszka. Podoba mi się jej sposób pisania. Ma doskonały warsztat pisarski, jej bohaterki również są wyjątkowe. Czytanie innych pisarzy bardzo mnie rozwija, ale nie mam potrzeby, by im dorównywać. Dobry styl pisarski kształtuje się latami, a zatem przede mną jeszcze baaardzo długa droga. :)

Czy dostajesz już pierwsze sygnały od czytelników? Podoba im się książka?

Pierwsze opinie, ku mojemu zaskoczeniu, były pozytywne. Słyszę, że niektórzy czytali moją książkę i na przemian śmiali się i płakali. Nieświadomie spełniłam więc trzy starożytne zasady pisarstwa: docere, delectare, movere (nauczać, bawić, wzruszać). :) Jak już wspomniałam, są i tacy, którym powieść się nie spodobała. Nie ukrywam, że negatywne komentarze są trochę dołujące, ale równocześnie potrzebne. Nie tylko uczą pokory, ale również wskazują autorowi, nad czym jeszcze powinien popracować. Osobiście uważam, że na debiutantów powinno się patrzeć z przymrużeniem oka. Niekiedy ich pierwsze książki nie zachwycają, czegoś im brakuje, irytują nas bohaterowie albo sama fabuła. Nie wolno jednak zapominać, że na początku każdy jest amatorem w swojej dziedzinie i popełnia liczne błędy, zanim wreszcie dojdzie do perfekcji. Dopiero czas i praktyka sprawiają, że styl pisarski kształtuje się i dojrzewa. Apeluję o więcej zrozumienia i cierpliwości dla nas, debiutantów. Nam i tak nie jest łatwo, bo dopiero zaczynamy. :)


Kto pierwszy przeczytał „Pod skrzydłami miłości”? Z jaką reakcją spotkałaś się ze strony tej osoby?

Moja najstarsza siostra, Aneta. Przyznaję, że obawiałam się nieco jej opinii, tym bardziej że nikt z domowników ani znajomych nie czytał wcześniej ostatecznej wersji mojej powieści. „Pod skrzydłami miłości” jej się spodobało, co wcale nie wydawało się takie oczywiste. Moje rodzeństwo to wyrafinowani ironiści i mistrzowie ciętej riposty, dlatego byłam przygotowana na każdą ewentualność. :) Nadal mam na liście kilka osób, których recenzji się boję, tym bardziej, że są wśród nich poloniści. :)

Bohater twojej powieści jest strażakiem. Skąd taka rozległa wiedza na temat pracy w tym zawodzie? Jak przygotowywałaś się do napisania książki?

Kiedy zaczynałam pisać moją powieść, nie wiedziałam jeszcze, że zostanę taką miłośniczką straży pożarnej. :) Zdobywanie wiedzy na ten temat zaczęłam od internetu. Godzinami czytałam o pracy strażaków, o wszystkim, co jest z nimi związane (nawet ustawy!). Stworzone przeze mnie w książce „sceny strażackie” nie wydawały mi się jednak do końca przekonywujące. Zdobyłam się więc na odwagę i z duszą na ramieniu udałam się do Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu. Po raz kolejny moje obawy okazały się niesłuszne. Wizytę tam wspominam jako jedno z najlepszych doświadczeń życiowych. Strażacy okazali się przesympatyczni i bardzo pomocni. Dzięki nim dowiedziałam się więcej na temat działania straży pożarnej i skorygowałam błędy rzeczowe w moich scenach strażackich, co wreszcie uczyniło je w pełni wiarygodnymi. :) Strażacy (zwłaszcza radomscy :)) to niesamowici ludzie. Wykonują niebezpieczny i odpowiedzialny zawód, a równocześnie pozostają bardzo skromnymi osobami. Rozmowa z nimi zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zawsze miałam ogromny szacunek i sympatię dla straży pożarnej, teraz to się jedynie pogłębiło. :) Co zabawne, muzeum, w którym pracuję, sąsiaduje z OSP, w naszej gminie mamy również Muzeum Pożarnictwa. W jakiś sposób motyw strażacki jest stale obecny w moim życiu. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? :)

Skąd pomysł na fabułę „Pod skrzydłami miłości”? Czy to był impuls, czy może cała idea dojrzewała stopniowo?

Wszystko zaczęło się od… piosenki. Mam tu na myśli „Heaven’s Table” z repertuaru mojego idola, Garou. Śpiewa w niej, że nie wszystkie anioły zasiadają przy niebiańskim stole, że niektórzy ludzie tu, na Ziemi, są takimi właśnie aniołami. Pomagają innym, poświęcają się dla nich, ratują im życie. Mimowolnie skojarzyło mi się to ze strażakami.  Tak narodziła się myśl, która zaczęła powoli dojrzewać, aż w końcu zakończyła się napisaniem książki. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym mojemu strażakowi nie zesłała plagi egipskiej w postaci kobiety. :) Coraz częściej słyszę, że Marta jest wyjątkowo irytująca. Szczerze? Mnie też strasznie wkurza. Nie bądźmy jednak dla niej tacy bezlitośni… :)

Napisałaś książkę, wysłałaś do wydawnictwa i… Jak wyglądał cały proces wydawniczy? Ile czasu minęło, zanim dowiedziałaś się, że uda się wydać Twoją powieść?

Rozesłałam książkę do wydawnictw na początku marca z przekonaniem, że ewentualnych odpowiedzi mogę spodziewać się najwcześniej po pół roku. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że wydawnictwa zaczęły odzywać się już po kilku dniach! Nie wiedziałam, co robić, nie byłam zupełnie przygotowana na taki zwrot akcji. Po krótkich wahaniach zdecydowałam się na Czwartą Stronę. Przekonali mnie nie tylko swoją życzliwością i profesjonalizmem, ale przede wszystkim tym, że pięknie wydają książki. :) Sam proces wydawniczy był żmudny, ale bardzo potrzebny. Nie przeszłabym go, gdyby nie pomoc moich redaktorek prowadzących. Cierpliwie mi wszystko objaśniały, ale równocześnie pilnowały terminów i porządku. :) Doskonale wspominam też współpracę z redaktorem językowym. Kiedy dostałam moją powieść z jego sugestiami, zamurowało mnie. To była kolejna lekcja pokory, bardzo pouczająca i motywująca. Dzięki zapamiętanym radom, staram się teraz unikać wskazanych przez niego błędów. Na końcu całego procesu wydawniczego jest jeszcze korektor i ostatnie poprawki. Gdzieś po drodze ustala się ostateczny tytuł i okładkę. Jak widać, trasa, jaką przebywa książka, zanim trafi na półki, jest długa i wyczerpująca, ale warta trudu J To uczucie, kiedy trzyma się w dłoniach swoją pierwszą powieść… Bezcenne!      

Czym zajmujesz się poza pisaniem? Czy planujesz w przyszłości uczynić pisanie głównym zajęciem?

Na co dzień pracuję w muzeum oraz… bibliotece. Jako polonistka i bibliofilka, nie mogłam wymarzyć sobie lepszej pracy. :) Przebywanie wśród książek jest moim nałogiem. To dosyć ambiwalentne uczucie. Cieszy mnie ich widok, a jednocześnie jestem zrozpaczona, że nigdy nie zdołam przeczytać chociaż połowy z nich… :) A tu wciąż pojawiają się nowe pozycje! Chciałabym napisać jeszcze wiele, wiele książek. Ta nieokiełznana potrzeba pisania towarzyszy mi od najmłodszych lat. Zawsze marzyłam o tym, by zostać pisarką. Na studiach polonistycznych zafascynowałam się jednak badaniem literatury. Nowa pasja zdominowała na pewien czas moje pisarstwo, ale jak widać, nie da się uciec przed przeznaczeniem... :) Chciałabym kiedyś zająć się tylko pisaniem, spróbować się w innych gatunkach, napisać książkę życia. Mam nadzieję, że to marzenie kiedyś się spełni! :)


Dziękuję za rozmowę!

niedziela, 27 listopada 2016

Izabela M. Krasińska "Pod skrzydłami miłości" | Patronat medialny



Dawno nie spotkała mnie tak miła niespodzianka, jak lektura debiutanckiej powieści Izabeli M. Krasińskiej. Nie jest żadną tajemnicą, że moim ulubionym gatunkiem jest obyczaj z rozbudowaną warstwą psychologiczną, a za klasycznymi romansami raczej nie przepadam. Skusiłam się jednak na "Pod skrzydłami miłości" i przeżyłam bardzo przyjemne rozczarowanie, bo to na pewno nie jest ckliwy romans, podany z ogromną dawką lukru.

Tytuł i okładka często okazują się mylące. Przyznajcie sami, że kiedy zobaczylibyście tę książkę na księgarnianej półce, spodziewalibyście się raczej banalnej, nieco odrealnionej i lekkostrawnej opowieści. No cóż, daliście się zwieść, podobnie jak ja. Bo wszystko można powiedzieć o debiucie Izabeli M. Krasińskiej, ale na pewno nie to, że to prosta i głupiutka historia. Po lekturze pierwszych kilkudziesięciu stron faktycznie pomyślałam "to nie dla mnie", ale dałam tej powieści drugą szansę, całe szczęście. Zaczyna się dość stereotypowo: ona i on, oboje po przejściach, spotykają się zupełnie przypadkiem. Ona właśnie przeżyła rozczarowanie miłosne, on jest strażakiem, który wyciągnął ją z wraku samochodu. Szybko wybucha między nimi uczucie, ale nie żyją długo i szczęśliwie. W większości przypadków ten scenariusz kończy się podobnie - dwoje ludzi stwarza sobie nawzajem problemy, a książka niczym nie zaskakuje. Ale nie tym razem, moi kochani, nie tym razem.

"Pod skrzydłami miłości" to dojrzała powieść obyczajowa, którą z całego serca polecam wszystkim miłośniczkom gatunku. Książka Izabeli M. Krasińskiej zalicza się do popularnego ostatnio nurtu literatury kobiecej. Ma wszystkie cechy dobrej powieści: ciekawe portrety głównych bohaterów, dylematy natury moralnej i intrygujące zwroty akcji. A przede wszystkim jest bardzo, bardzo dobrze napisana. Autorka jest filologiem polskim, a jej wykształcenie pozwoliło na dopracowanie debiutanckiej powieści w najmniejszych szczegółach. Izabela M. Krasińska porusza niebłahe tematy: rodzicielstwa, zdrady oraz odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Napisana przez nią powieść wciąga gdzieś od siedemdziesiątej strony ;) (wcześniej myślałam, że to nie moje klimaty) i nie sposób jej odłożyć już do samego końca. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, nie spodziewałam się aż tak dobrej lektury.

Izabela M. Krasińska mocnym krokiem wkracza na rynek polskiej literatury obyczajowej, na którym może nieźle namieszać. "Pod skrzydłami miłości" to ciekawa propozycja, która może zaskoczyć szczególnie te czytelniczki, które, tak jak ja, nie liczyły na zbyt górnolotną literaturę. To nie jest kiepski romans, a świetna powieść obyczajowa! Polecam!

Izabela M. Krasińska "Pod skrzydłami miłości"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 302
data premiery: 23.11.2016

wtorek, 22 listopada 2016

Joanna Szarańska "Kocha, lubi, szpieguje" | Patronat medialny




Długo oczekiwana druga część przygód mistrzyni pakowania się w kłopoty, czyli "Kaliny w malinach", właśnie trafia na księgarniane półki. Trzymam w rękach jeszcze cieplutką, pachnącą drukiem książkę i uśmiecham się do siebie pod nosem. Warto było czekać na "Kocha, lubi, szpieguje". Joanna Szarańska powraca w nowej komedii, w której tym razem ciut więcej jest kryminału niż romansu.

Sympatyczna, nieco roztrzepana Kalina w pierwszej części (czyli "I że ci nie odpuszczę") została porzucona przed ołtarzem, ale nie byłaby sobą, gdyby nie wyszła obronną ręką z kłopotów. Joanna Szarańska postawiła sobie poprzeczkę wysoko. Z kontynuacjami jest ten problem, że często-gęsto druga część nie dorasta do pięt pierwowzorowi. Możecie odetchnąć z ulgą. Kalina nie straciła nic ze swojego uroku, a autorka daje prawdziwy popis swojego talentu. Już wiemy, że bohaterka lubi pakować się w kłopoty. Tym razem znów zostaje wpuszczona w maliny, kiedy przyjaciółka podrzuca jej dziecko. Kalina ponownie ląduje w dobrze sobie znanych terenach, czyli w Kamionkach, i zupełnie przypadkiem staje się główną podejrzaną o morderstwo. Cóż, nie byłaby sobą, gdyby nie wzięła spraw w swoje ręce.

Niełatwo o dobrą komedię. Często okazuje się, że humor jakiś nie taki, a bohaterowie zamiast bawić, wzbudzają niesmak. Joanna Szarańska, jako jedna z nielicznych autorek, potrafi mnie rozbawić do łez. Kapitalne dialogi, podszyty mocną dawką ironii humor sytuacyjny i cięte języki postaci sprawią, że nawet największe ponuraki uśmiechną się nad lekturą powieści "Kocha, lubi, szpieguje". Tym razem sprawa jest poważniejsza, wszak Kalinie przyjdzie rozwiązać sprawę najprawdziwszego morderstwa, nie tam żadnej szajki złodziei, a więc stawka jest znacznie wyższa. I - jak się zapewne domyślacie - rzecz robi się przez to jeszcze bardziej zabawna! Ale dobra zabawa to nie jedyne, co przygotowała dla swoich czytelników Joanna Szarańska. W swojej książce porusza bardzo ważny temat - pisze o porzucanych, szczególnie w okresie wakacyjnym, czworonożnych przyjaciołach. Jednym z bohaterów tej części jest sympatyczny kundelek, Młynek, a część dochodów ze sprzedaży "Kocha, lubi, szpieguje" zostanie przeznaczona na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Jestem przekonana, że Kalina, Marek, Szparka i Młynek podbiją serca czytelników. "Kocha, lubi, szpieguje" to idealna propozycja na długie jesienne wieczory. Joanna Szarańska udowadnia tą książką, że może pochwalić się talentem komediowym i lekkim piórem, co na pewno pozwoli jej zjednać sobie serca kolejnych odbiorów. Moje już zdobyła! 

Joanna Szarańska, Kocha, lubi, szanuje"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 328
data premiery: 23.11.2016

niedziela, 6 listopada 2016

Za co czytelniczki pokochały Jagodno?



To już koniec cyklu "Stacja Jagodno". Wszystkie tajemnice zostały wyjaśnione, a problemy rozwiązane. To właśnie za sprawą książek, których akcja rozgrywa się w Jagodnie, o Karolinie Wilczyńskiej usłyszało szersze grono czytelniczek. Za co pokochały Jagodno? Co takiego czarującego jest w cyklu, który podbił serca tysięcy Polek?

"Serce z bibuły" to czwarty, chyba najbardziej feministyczny tom cyklu "Stacja Jagodno". Karolina Wilczyńska ma dla swoich czytelniczek szereg płynących prosto z serca rad. Bohaterki idą z uśmiechem przez życie, nie zważając na przeciwności losu. Pozwalają sobie na chwile słabości, ale ocierają łzy, podnoszą się i idą dalej. Czyż nie o to chodzi w życiu? I w tym właśnie tkwi sekret popularności "Stacji Jagodno". To nie jest cykl, który można czytać wybiórczo. Warto poświęcić kilka(naście) wieczorów i przenieść się wraz z bohaterkami do magicznego Jagodna. Płynące z lektury mądrości życiowe wzbogacą życie kobiety w każdym wieku.

Tym razem główną postacią jest Jadwiga, żona alkoholika i matka pięciorga dzieci, która po śmierci męża bierze sprawy w swoje ręce. Życie jej nie rozpieszcza, a mimo to potrafi dostrzec w ponurej rzeczywistości szansę dla siebie. Cykl "Stacja Jagodno" jest, mimo podejmowanej tematyki, bardzo optymistyczny. Bohaterowie są tacy jak my, to ludzie z krwi i kości, których życie nie jest usłane różami. Pełne uroku Jagodno jest miejscem, w którym każdy z nas chciałby się znaleźć, a dom babci Róży przyciąga życiowych rozbitków. Niezwykle sugestywne opisy prostych, codziennych czynności dodają lekturze głębi i magii. Zwykła herbata może inaczej smakować w znakomitym towarzystwie, czego "Stacja Jagodno" jest najlepszym dowodem.

Czytelniczki pokochały "Stację Jagodno" i jestem pewna, że autorka nie uniknie pytań o możliwość powrotu w te strony. Kto wie, może się jeszcze na to zdecyduje? Tymczasem pędźcie do księgarni i zaopatrzcie się w paczkę chusteczek. Będzie wam potrzebna.

Karolina Wilczyńska "Stacja Jagodno. Serce z bibuły"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 317
data wydania: 26.10.2016

wtorek, 27 września 2016

Robert Małecki "Najgorsze dopiero nadejdzie" | Recenzja



Debiutancką powieść Roberta Małeckiego polecają wielcy polskiej literatury kryminalnej. Mariusz Czubaj napisał o tej książce, że "to nie może być debiut", a zapowiedzi kryminału "Najgorsze dopiero nadejdzie" pojawiły się na tablicach wielu znanych pisarzy. Robert Małecki zdecydowanie pisać potrafi, ale czy trafił w mój gust?

Cóż. Chyba liczyłam na klasyczny kryminał. Trochę czuję się wprowadzona w błąd, bo "Najgorsze dopiero nadejdzie" winno stać na półce z sensacją i thrillerami, a ogromny napis "pełnokrwisty kryminał" może zmylić czytelnika. Dziennikarz Marek Bener z zaskoczeniem odkrywa, że ofiarą śmiertelną pożaru jest jego dawny przyjaciel, człowiek, który niegdyś uwiódł mu narzeczoną. Prowadzone przez niego śledztwo przybiera zupełnie nieoczekiwaną formę, kiedy kolejna osoba znika bez śladu. Bener musi zmierzyć się nie tylko ze skutkami bieżących wydarzeń, ale również z zaginięciem żony, która kilka lat temu wyszła z domu i nie wróciła. Jak możecie się domyśleć, na dziennikarza czyha całe mnóstwo niebezpieczeństw, a on sam będzie musiał stoczyć zaciętą walkę o życie.

Do 200 strony byłam zachwycona. Potem mój zachwyt nieco przyćmiły kolejne wydarzenia. Jestem fanką klasycznego kryminału. Nie lubię wybuchów, porwań i scen w stylu "zabili go i uciekł". Od powieści kryminalnej wymagam nieprzerwanego kontaktu z rzeczywistością, a w przypadku debiutanckiej książki Roberta Małeckiego... no cóż, nie wierzę w to, by ta historia zdarzyła się naprawdę. Nie w obecnie panujących realiach, dlatego kiedy zaczęły się dziać kolejne nieprawdopodobne rzeczy, byłam już dość wkurzona, w rezultacie czego nie oczekiwałam z niecierpliwością na zakończenie, które, owszem, było dobre, ale moja uwaga już na dobre została rozproszona. Robert Małecki ma ogromny potencjał i, rzeczywiście, jak na debiutanta pisze bardzo, bardzo dobrze, ale to nie mój klimat, dlatego przypuszczam, że po kolejną książkę raczej nie sięgnę.

Nie lubię literatury sensacyjnej. Uwielbiam klasyczne kryminały i właśnie na lekturę takowego miałam nadzieję, tymczasem dostałam coś zupełnie innego. Oczywiście, to nie jest zarzut do autora. Nie jego wina, że nie trafił w mój gust. Powieść z pewnością znajdzie swoich zwolenników.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Robert Małecki "Najgorsze dopiero nadejdzie"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 406
data premiery: 28.09.2016

niedziela, 18 września 2016

Patronat medialny: Agata Przybyłek "Grzechu warta"



To już piąta w ogóle, a trzecia, której akcja rozgrywa się w Sosenkach, powieść Agaty Przybyłek - młodej, lubianej przez czytelniczki autorki lekkich, przyjemnych i niezobowiązujących powieści obyczajowych utrzymanych w konwencji komedii romantycznych. Agata, córka doskonale znanej z "Nie zmienił się tylko blond" Iwonki oraz wnuczka Halinki, bohaterki "Nieszczęścia chodzą stadami", powraca w odrębnej historii, gdyż, jak zauważyła autorka, już od dziecka była charakterna i zasłużyła na własną książkę.

Jestem żoną i mamą dwóch synów. Może to właśnie z racji życiowych doświadczeń zdecydowanie wolę czytać o przygodach kobiet zamężnych i pań "po przejściach". Nie do końca przekonują mnie opowieści o młodych, szalonych singielkach i, jak lubię żartować, chyba już jestem za stara, aby czytać o perypetiach studentek. "To jak Ty zamierzasz przeczytać Grzechu wartą?" - zapytała mnie Agata Przybyłek, kiedy zwierzyłam się jej ze swoich przemyśleń. "Skupię się na Halince" - odpowiedziałam ze śmiechem. Na szczęście, nie było takiej potrzeby. Bo Halinka, owszem, szaleje, czym wpędza swą wnuczkę w złość i frustrację, ale również Agacie niczego nie brakuje, a jej przygody bardzo przypadły mi do gustu. 

"Grzechu warta" to z pewnością najbardziej oryginalna powieść spośród całego dorobku Agaty Przybyłek. Autorka miała dość niekonwencjonalny pomysł i wykorzystała jego potencjał. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, aby nie zepsuć wam zabawy, musicie uwierzyć mi na słowo, że Agata nieźle namiesza, zarówno w życiu swoim, swoich najbliższych, jak i całkiem nieznanych, nowych bohaterów. Powieść czyta się lekko i przyjemnie, a czas mija zupełnie niepostrzeżenie w towarzystwie Agaty, Melchiora, Halinki i innych. Mocną stroną tej powieści są zgrabne dialogi, szybkie zwroty akcji i wielobarwne postacie.

"Grzechu warta" to powieść najmniej schematyczna z całej trylogii. Z pewnością zaskoczy was kierunek, jaki obrała Agata Przybyłek. Jej najnowsza książka to zabawna, lekkostrawna i sympatyczna opowieść o młodej dziewczynie, której nie sposób nie polubić. Ta powieść jest naprawdę grzechu warta!

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Agata Przybyłek, "Grzechu warta"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 374
data premiery: 14.09.2016

niedziela, 4 września 2016

Remigiusz Mróz "Immunitet" | Recenzja


Mam małe zaległości w blogowaniu, a na zrecenzowanie czekają trzy przeczytane powieści. I choć "Immunitet" z zamysłu miał cierpliwie poczekać w kolejce, gdyż został przeczytany jako ostatni, to jednak pozostałe dwie muszą mi wybaczyć, gdyż to właśnie nowa książka Remigiusza Mroza wywarła na mnie największe wrażenie i o niej postanowiłam dziś opowiedzieć. W czasach gdy kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego jest na ustach niemal wszystkich Polaków, Mróz wydaje powieść o najmłodszym w historii TK sędzim, który zostaje oskarżony o zabójstwo.

Seria z charyzmatyczną Joanną Chyłką i aplikantem Kordianem Oryńskim w rolach głównych jest, obok cyklu Katarzyny Puzyńskiej o policjantach z Lipowa, moją ulubioną. Z nieukrywaną radością przyjęłam więc informację o premierze czwartej części. Tym razem Chyłce i Oryńskiemu przyjdzie zmierzyć się ze sprawą o politycznym wymiarze. Jeden z sędzi Trybunału Konstytucyjnego jest oskarżony o morderstwo sprzed lat, tymczasem on sam utrzymuje, że nigdy nie spotkał ofiary. Kłamie? A może padł ofiarą spisku lub zemsty? Jedno jest pewne - Remigiusz Mróz ponownie was zaskoczy. Autor nie rozczarował mnie. Atmosfera jeszcze bardziej gęstnieje, o ile to w ogóle było możliwe, a Chyłka i Zordon są w swojej najlepszej formie. Cięte, inteligentne riposty Chyłki, które stały się znakiem rozpoznawczym serii, podnoszą temperaturę, a i Oryński szybko uczy się od mistrzyni. Uwielbiam ten duet. Są przegenialni.

Są autorzy, którzy idąc na ilość tracą na jakości, ale są też autorzy, którzy piszą książkę za książką, a każda utrzymana jest na bardzo wysokim poziomie. Dyskutowało się już o tym, że aby mieć czas na dopracowanie powieści, nie powinno się wydawać więcej niż jedna, maksymalnie dwie książki rocznie, gdyż w przeciwnym wypadku publikacje będą słabe. Bzdura. Remigiusz Mróz zalicza się zdecydowanie do tej drugiej grupy autorów. Mam wrażenie, że w jego przypadku liczy się zarówno jakość, jak i ilość. Swoją nową powieścią z pewnością nie rozczaruje swoich wiernych czytelników. "Immunitet" to nie tylko zawiła intryga, akcja pędząca w zawrotnym tempie i świetnie wykreowane postacie, ale także dojrzały warsztat i kapitalnie opisana rzeczywistość. Czytelnik "widzi" sceny, jakie buduje Mróz, a dialogi nie są papierowe i nijakie.

"Immunitet" to kolejna świetna powieść z serii. Przeczytałam ją w dwa popołudnia i jeden wieczór. Tej książki po prostu nie można tak łatwo i szybko odłożyć na półkę. Ma jeden minus - zakończenie. Jak Mróz mógł tak złamać serce biednemu Oryńskiemu?! Ale ciii... Dla tych, którzy znają Mroza, nie będzie zaskoczeniem, kiedy zdradzę, że happy endu nie będzie.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Remigiusz Mróz "Immunitet"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 648
data premiery: 31.08.2016

wtorek, 16 sierpnia 2016

Agnieszka Olejnik "Nieobecna" | Recenzja




Inni mają lepiej? Czyżby? Agnieszka Olejnik powraca ze swoją nową powieścią i poddaje w wątpliwość to stwierdzenie. Julia i Julita - dwie bliźniaczki prowadzą niebezpieczną grę: wchodzą w życie i przejmują tożsamość tej drugiej. Podczas jednej z takich zamian Julia i jej kochanek zostają zamordowani. Wszyscy są przekonani, że zginęła Julita, tymczasem Julita... żyje życiem Julii i ma się całkiem dobrze. Czy z takiej zamiany może wyniknąć coś dobrego?

Cóż, jak się zapewne domyślacie - niespecjalnie, ale... No właśnie. Przeczytajcie tę powieść, będącą swoistym połączeniem powieści obyczajowej i kryminalnej. Śledztwo prowadzone w sprawie śmierci Julity, a tak naprawdę - Julii, przeplata się z obrazkami z życia, jakie próbuje prowadzić Julia, czyli Julita. Bohaterka (a wraz z nią czytelnik) są na prostej drodze do szaleństwa. Pochłonęłam w dwa dni, na dobre zatracając się w historii bliźniaczek. Dobra proza obyczajowa. Jedyne zastrzeżenia mam do nieco zbyt przegadanego wstępu, który może zniechęcić (pierwsze 70-80 stron czytało mi się wyjątkowo opornie, nie mogłam "poczuć" fabuły") i nierzeczywistego zakończenia. Jestem jednak w stanie przymknąć oko na te niedociągnięcia, gdyż Olejnik miała na tę książkę bardzo dobry pomysł i w pełni wykorzystała jego potencjał.

Powieść polecam jako przyjemny sposób na oderwanie się od rzeczywistości. Ciekawa fabuła, bardzo dojrzały warsztat i zaskakujące zwroty akcji z pewności przekonają nawet najwybredniejszego czytelnika.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Agnieszka Olejnik "Nieobecna"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 444
data premiery: 17.08.2016