piątek, 29 maja 2015

Joanna Szwechłowicz "Ostatnia wola" | Recenzja przedpremierowa



Joanna Szwechłowicz, autorka doskonale przyjętego debiutu "Tajemnica szkoły dla panien", powraca. Nowa powieść pisarki utrzymana jest w podobnym klimacie, czasy natomiast są już nam nieco bliższe. Z lat 20. XX wieku przenosimy się do sylwestrowej nocy 1938 roku. Świat szykuje się do kolejnej wojny, a bohaterowie Szwechłowicz mają twardy orzech do zgryzienia. Na piętrze pałacu, w którym utknęła gromadka dalekich krewnych, leży dwóch nieboszczyków. A mordercą jest... ktoś spośród nich! "Ostatnia wola" to wykwintny kryminał retro. To się czyta!

Baronowa Wirydianna Korzycka wie, że umiera się tylko raz, dlatego nie można umrzeć byle jak. Dziewięćdziesięciopięcioletnia staruszka ma zamiar pożegnać się z życiem na własnych warunkach. Wcześniej jednak zaprasza na odczytanie testamentu starannie wyselekcjonowane grono swoich krewnych, bliższych i dalszych. Nikt nie wie, jakimi kryteriami kierowała się Korzycka dobierając towarzystwo. Krewni decydują się wypełnić ostatnią wolę baronowej i zjawiają się w pałacu w komplecie. No, prawie. Sytuacja komplikuje się, gdy baronowa, która miała popełnić samobójstwo, zostaje zamordowana, a wraz z nią jeden z jej gości. Pałac został odcięty od świata przez szalejącą śnieżycę. Mordercą jest więc ktoś spośród gości Korzyckiej. 

"Ostatnia wola" to podszyty ironią, wyborny retro kryminał. Szwechłowicz pisze tak, że.. aż chce się czytać! Staranną, wyselekcjonowaną polszczyzną, z niezwykłą dbałością o szczegóły i niuanse. Czytelnik odczuwa wręcz fizyczną przyjemność z lektury. Mało jest w Polsce autorów, którzy piszą TAKIM językiem. A należy wspomnieć, że styl to nie jedyna zaleta powieści. Bo to, jak pisze, wydaje się być sprawą drugorzędną przy tym, o czym pisze. "Ostatnia wola" jest nie tylko świetnie napisana. Książka Joanny Szwechłowicz dostarczy pożywki dla zmysłów estetycznych, a także pierwszorzędnej rozrywki. Historia podwójnego morderstwa w pałacu baronowej przyciągnie uwagę nawet najbardziej wymagającego czytelnika. Śledztwo prowadzone przez bohaterów pod przewodnictwem detektywa-amatora obnaży głęboko skrywane tajemnice. Szwechłowicz podkręca suspens, podsuwa nam fałszywe tropy, a rozwiązanie zagadki będzie zaskakujące, choć logiczne i spójne. 

Joannie Szwechłowicz udało się przeskoczyć samą siebie. Niełatwo jest wrócić po tak rewelacyjnym debiucie, jak "Tajemnica szkoły dla panien". Istnieje niebezpieczeństwo, że wszystko inne będzie słabsze, mniej wyraziste, po prostu - gorsze. Joanna Szwechłowicz powraca w wielkim stylu. "Ostatnia wola" jest równie dobra, jak debiutancka powieść autorki, a odnoszę wrażenie, że nawet i lepsza. Fabuła płynie swobodniej, czyta się łatwiej. Nowa książka Szwechłowicz jest bardziej przystępna dla przeciętnego Kowalskiego, a jednocześnie nadal przywodzi na myśl dzieła klasyczne. Autorka wykazuje się doskonałym przygotowaniem merytorycznym. Widać, że ma prawdziwe pojęcie o czym pisze a także, co ważne, o czasach, w jakich osadzona została jej historia. Zostałam mile połechtana z pozoru nieznaczącymi, a jednak istotnymi szczegółami. Z ciekawości sprawdziłam autorkę. W Google, bo w Google, ale przecież Google się nie myli! I rzeczywiście. Tło historyczne gra w stu procentach. 

Coś mi się wydaje, że zostanę wierną czytelniczką pani Szwechłowicz i z niecierpliwością będę czekać na każdą kolejną lekturę spod pióra autorki. Trudno o dobry kryminał retro. A Joanna Szwechłowicz jest w swym fachu doprawdy doskonała. "Ostatnia wola" to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli gatunku. Nie dla wszystkich, bo zdaję sobie sprawę, że Szwechłowicz nie pisze "dla wszystkich". Ale przecież to, co jest "dla wszystkich" jest tak naprawdę do... Wiadomo. Polecam z pełnym przekonaniem!

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Joanna Szwechłowicz "Ostatnia wola"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015
data premiery: 02.06.2015
ilość stron: 280

czwartek, 28 maja 2015

Magdalena Witkiewicz "Moralność pani Piontek" | Recenzja



Najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz "Moralność pani Piontek", tak jak poprzednie książki autorki, stała się bestsellerem na długo przed premierą. Tysiące czytelniczek (i czytelników) w Polsce z niecierpliwością czekają na każdą kolejną powieść swojej ulubionej autorki. A Witkiewicz jest niezwykle uniwersalną i elastyczną pisarką. W styczniu wydała ważną książkę "Pierwsza na liście", w której namawia do oddawania szpiku kostnego. W maju powraca napisaną lekkim piórem, przezabawną "Moralnością pani Piontek". Tytuł wywołuje u was jakieś skojarzenia? Słusznie! Pani Piontek to taka współczesna Aniela Dulska.

Gertruda Piontek dopięła swego. Złapała męża z iście królewskim nazwiskiem i jako Gertruda Poniatowska urodziła syna, który miał zostać lekarzem. Laryngologiem. Jednak Augustyn nieco się zbuntował i, zamiast laryngologiem, został ginekologiem. Gertruda to prawdziwa harpia. Uwielbia drogie szpilki, czytuje tylko noblistów i laureatów nagrody NIKE, pije kawę z prawdziwej porcelany. Chce być pochowana w butach od Louboutina. Poukładane życie Gertrudy Poniatowskiej, z domu Piontek, burzy decyzja 35-letniego ukochanego synka Augustyna. Augustyn postanowił wyprowadzić się od toksycznej mamusi. Teraz, zaraz, natychmiast. Gertruda jest zrozpaczona. Nie może pozwolić, aby wpadł w sidła jakiejś lafiryndy. Co to, to nie! Pani Piontek musi działać. Szybko, bo jak się okazuje, w wyniku zapobiegliwości niejakiej pani Halinki, od której Augustyn wynajmuje mieszkanie, ukochany syn Gertrudy dzieli przestrzeń mieszkalną z Anulą, młodą studentką. W mieszkaniu kręci się też Cyryl Przebrzydły, znienawidzony przez panią Piontek najlepszy przyjaciel Augustyna. Co za towarzystwo...

"Moralność pani Piontek" wyróżnia się doskonałymi kreacjami głównych bohaterów. Witkiewicz przedstawia Poniatowskich w krzywym zwierciadle, wywołując tym niekontrolowane wybuchy śmiechu i ironiczne uśmieszki na twarzy czytelnika. Stereotypowość pewnych sytuacji i relacji międzyludzkich okazuje się być sprawdzonym przepisem na doskonałą powieść obyczajową z wydźwiękiem iście komediowym. Pani Piontek jest typem matki, o jakiej krążą legendy. Zakochanej, zapatrzonej w ukochanego synka jedynaka, trzymającej dom (i męża!) w ryzach (i pod pantoflem!). Zawód dla swojego Augustynka wybrała jeszcze zanim ptaki zdążyły o potomku zaśpiewać. Kobieta-harpia. A jednak pani Piontek wzbudza sympatię. Bo jak nie pokochać bohaterki, która swoim tylko pojawieniem się na horyzoncie wywołuje szeroki uśmiech na twarzy? Gertruda to taka bohaterka antybohaterka. Upiorna mamuśka, nie pozwala dorosnąć i zacząć żyć własnym życiem swojemu 35-letniemu dziecku. Czy taka postać może się zmienić? Pewnie nie. Ale.. może się okazać, że kiedy już wszystko pójdzie po jej myśli, wcale nie będzie tak źle!

Najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz to wciągająca, lekka, baardzo przyjemna i zabawna lektura. Przeczytałam w jeden wieczór, bo książek Witkiewicz nie da się tak po prostu przerwać czytać i odłożyć na później. "Moralność pani Piontek" nie jest wyjątkiem. Czyta się rewelacyjnie, szybko i łatwo. To doskonały sposób na wieczór po męczącym dniu. Sekret tej powieści polega na połączeniu trafnych, życiowych obserwacji z niewybrednym humorem. Magdalena Witkiewicz ma niebywale lekkie pióro, tworzy proste i krótkie zdania, podkreślając ironiczny ton wypowiedzi. "Moralność pani Piontek" zaraża optymizmem, rozjaśnia szary dzień. Oto sekret popularności książek Magdaleny Witkiewicz. Ona nawet wtedy, gdy pisze o trudnych sprawach, wyróżnia się niebywałą lekkością i swobodą wypowiedzi. Jej powieści są nieskomplikowane, a jednocześnie ważne oraz ambitne. Magdalena Witkiewicz jak nikt inny łączy łatwy relaks z niebanalną treścią.

Cóż więcej można napisać o książce, która jeszcze przed premierą stała się bestsellerem i sprzedaje się jak ciepłe bułeczki? Nie dziwi mnie popularność powieści Magdaleny Witkiewicz. "Moralność pani Piontek" jest doskonałą rozrywką. To ciepła i zabawna opowieść o skomplikowanych relacjach międzyludzkich. A wszystko to w wydaniu "specjalistki od szczęśliwych zakończeń". Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Magdalena Witkiewicz "Moralność pani Piontek"
Wydawnictwo Filia, 2015
data premiery: 20.05.2015
ilość stron: 304

środa, 27 maja 2015

Sophie Hannah "Buźka" | Recenzja przedpremierowa



Wyobraź sobie, że pierwszy raz po porodzie wychodzisz z domu. Zostawiasz swoje nowo narodzone dziecko pod opieką męża. Od tygodni chcesz się wyrwać z domu, ale kiedy tylko przestępujesz przez próg domu, już tęsknisz. Wracasz po krótkiej nieobecności, zaglądasz do łóżeczka i.. widzisz zupełnie obce dziecko. To nie jest twoja córeczka i ty o tym dobrze wiesz, nawet jeśli wszyscy wokół, łącznie z mężem, zaczynają ci wmawiać, że zwariowałaś. Ale ty wiesz. W końcu jesteś matką. Taki niepokojący scenariusz przedstawiła Sophie Hannah w swoim rewelacyjnym thrillerze psychologicznym, który 11 czerwca ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Alice Fancourt jest świeżo upieczoną mamą. Wraz z mężem Davidem, córką Florence i synem Davida z poprzedniego małżeństwa mieszka w posiadłości swojej teściowej. Pierwsza żona Fancourta została zamordowana. Kiedy Alice po raz pierwszy wychodzi z domu, mała Florence zostaje pod opieką taty. Alice wraca do domu, podchodzi do łóżeczka swojej córeczki i... zastaje tam zupełnie inne niemowlę. Alice jest przekonana, ta dziewczynka z pewnością nie jest jej Florence. Zaalarmowana policja ma nie lada kłopot, matka dziecka utrzymuje, iż córka została porwana, ojciec twierdzi, że Florence śpi spokojnie w swoim pokoju. Teściowa Alice nie do końca wie, komu może wierzyć, dlatego postanawia zlecić wykonanie testów DNA. Jednak w noc poprzedzającą badanie, Alice i niemowlę znikają bez śladu. Co stało się z Alice i dzieckiem? Czy zachowanie Alice jest wynikiem depresji poporodowej, a może ktoś rzeczywiście zamienił dzieci i teraz stara się nie dopuścić do tego, aby prawda wyszła na jaw?

"Buźka" trzyma w napięciu od pierwszej strony do ostatniego znaku. To świetnie napisany, emocjonujący thriller psychologiczny. Już na początku czytelnik wyrabia sobie zdanie na temat wydarzeń w okazałej posiadłości Fancourtów, tymczasem prawda okazuje się być szokująca, a zakończenie - zdumiewające. Sophie Hannah stopniowo kreśli wiarygodne, staranne portrety psychologiczne głównych bohaterów. Powoli zapoznaje czytelnika z tajemnicami rodu Fancourtów. Okazuje się, iż każdy z członków rodziny skrywa mroczne sekrety, a nikt nie jest tym, za kogo go bierzemy... Musimy poznać wszystkie tajemnice, aby zrozumieć, co stało się z Florence. Wyjaśnienie zagadki okazuje się być niezwykle skomplikowane. Lubię takie książki. Inteligentne, wbijające w fotel thrillery psychologiczne. Książki, które czytają się same, kradną każdą wolną chwilę. Wystarczy przeczytać pierwszy rozdział, aby przepaść dla tej niesamowitej historii. Dla "Buźki" zarywa się noc. Uzależnia. Książki nie można odłożyć na półkę, dopóki nie poznamy zakończenia.

Bohaterowie powieści Sophie Hannah, poszukując odpowiedzi na pytania, co stało się z Alice i dziewczynką, i czy rzeczywiście ktoś zamienił dzieci, muszą powrócić do zakończonej sprawy, jeszcze raz przyjrzeć się sprawie śmierci pierwszej żony Davida. Śledczym przyjdzie zmierzyć się z mroczną przeszłością Fancourtów. Wszystko kręci się wokół tej rodziny. Najpierw została zamordowana małżonka Fancourta, kilka lat później jego druga żona znika bez śladu wraz z dzieckiem, co do którego jest pewna, że nie jest jej córką. Detektywi muszą zrobić to, co powinni zrobić wtedy, gdy zginęła Laura - prześwietlić rodzinę Fancourtów. Wnioski, do jakich dojdą, okażą się być zaskakujące... "Buźka" to wielowarstwowa powieść psychologiczna. Sophie Hannah uświadamia nam, ile tak naprawdę wiemy o ludziach, z którymi dzielimy życie. Ale przede wszystkim "Buźka" to doskonały thriller. Inteligentny, zmuszający czytelnika do myślenia. Będziecie zachwyceni.

"Buźka" to obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników dobrych thrillerów psychologicznych. Hannah podkręca suspens, kluczy, miesza. I robi to po mistrzowsku. Przerażająca wizja porwania Florence zyskuje na wiarygodności, kiedy wsiąkamy w rodzinę Fancourtów. Tylko czy... śledczy zdążą na czas odnaleźć Alice i dziecko? Genialna książka, musisz to przeczytać.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Sophie Hannah "Buźka"
Wydawnictwo Literackie, 2015
data premiery: 11.06.2015

Małgorzata Mroczkowska: "Nie tylko mężczyźni mają prawo do młodszych kochanek" | Wywiad



Właśnie ukazała się najnowsza powieść Małgorzaty Mroczkowskiej "Angielskie lato". Mieszkająca od 11 lat w Londynie Polka swoją opowieść umieściła w pięknej scenerii niewielkiego, urokliwego, brytyjskiego miasteczka. Czy to miejsce istnieje naprawdę? Jak londyńskie życie autorki wpłynęło na ostateczny kształt książki? Skąd pomysł na historię miłosną dojrzałej kobiety i młodego chłopaka? Poznajcie autorkę powieści wydanej przez Wydawnictwo Czwarta Strona.

Polski rynek wydawniczy jest przepełniony, miesięcznie wydaje się kilkadziesiąt powieści obyczajowych. Co poradziłaby Pani debiutującym autorom, jak wybić się na tym trudnym rynku?

Ktoś, kto decyduje się na pisanie książek musi zdawać sobie sprawę z ogromnej konkurencji, która zawsze była, jest i będzie. Książek jest mnóstwo, co tylko wpływa na podniesienie jakości „produktu”. Podobnie zresztą sytuacja wygląda w Wielkiej Brytanii. Każdy znajdzie coś dla siebie. I to jest  wspaniałe! Do tego, żeby się wybić potrzebne jest po prostu… szczęście.

Skąd pomysł na tak nietypową historię miłosną jak w „Angielskim lecie”?

Ta historia nie jest nietypowa, choć nie przytrafia się często. Jeśli za nietypowe uznajemy różnicę wieku między bohaterami, to uważam, że czas zacząć mówić głośno o tym, że nie tylko mężczyźni mają prawo do młodszych kochanek. Dlaczego starszy pan z młodą dziewczyną nie dziwi nikogo, a jeśli kobieta znajdzie sobie młodszego chłopaka to już jest sensacja? Wszyscy wiemy, że miłość nie patrzy na wiek, nie liczy lat, a jednak nadal nas to dziwi.

Jestem ciekawa, na ile Pani doświadczenie, jakie zdobyła Pani przez 11 lat w Londynie, wpłynęło na ostateczny kształt „Angielskiego lata”?

Sama nie mogę uwierzyć w to, jak długo mieszkam już poza Polską. W Londynie urodził się mój syn, tutaj mam dom i swoje miejsce. Anglia stała się dla mojej rodziny wyspą, na której osiedliliśmy się, jak tysiące innych Polaków po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Żyję tu i angielskie zwyczaje i sposób patrzenia na rzeczywistość na pewno wpłynęły na powstanie tej książki. Nie jestem jednak Angielką i zawsze będzie to dla mnie kraj, którego kultury trzeba się uczyć.

Zastanawiam się, jakie nadmorskie miasteczko było inspiracją do stworzenia miejsca, gdzie rozgrywa się akcja „Angielskiego lata”?

Jest takie miejsce na mapie, niedaleko Londynu nazywa się Botany Bay Beach. Każdy, kto je odkrył chce tam wrócić. Klify są w tym miejscu śmietankowo białe, pełne ukrytych jaskiń i niedostępnych zatok. Ja tego w książce nie wymyśliłam, tylko opisałam.

Czy są plany wydania powieści nie tylko w Polsce, ale również w Wielkiej Brytanii?

Oczywiście. Uważam, że to świetny pomysł i wierzę, że również to marzenie kiedyś się spełni.

Jak długo dojrzewała w Pani ta historia? Proszę opowiedzieć czytelnikom, jak Pani pracuje nad książką.

Zawsze chciałam opisać podobną historię, relację między kobietą i młodszym mężczyzną. Praca zaczyna się od pomysłu, który zapisuję w specjalnym notatniku. Potem daję sobie czas na dojrzewanie w głowie. W tym czasie staram się rozważać „na sucho” różne scenariusze, by po jakimś czasie otworzyć laptop i napisać pierwszy rozdział. Pracuję codziennie, w godzinach od 9.30 do 14.00, czyli wtedy, kiedy mój syn jest w szkole. Po jego powrocie w domu panuje taki zgiełk, że trudno zebrać myśli, o czym dobrze wie każda mama. W wakacje cały czas poświęcam rodzinie, głowa zbiera wtedy pomysły na kolejne książki.

Co czyta Małgorzata Mroczkowska prywatnie? Jacy są Pani ulubieni autorzy, może wskaże Pani konkretne tytuły?

Czytam wszystko, co dobre. Często wracam też do książek z dawnych lat, ciekawa jestem jak odbieram słowo pisane po latach. I tak trafiłam na „Jezioro osobliwości” Krystyny Siesickiej, która podobnie jak zaczynała przygodę z pisaniem od pracy w redakcjach. Czytam też nowości wydane w języku angielskim, ale ponieważ piszę w języku polskim staram się czytać jak najwięcej po polsku. Jestem bardzo ciekawa najnowszej powieści Magdaleny Grzebałkowskiej „1945. Wojna i pokój”.

Nad czym Pani obecnie pracuje?

To będzie powieść o trudnym, toksycznym związku między Piotrem i Joanną. Tym razem to kobieta będzie tą złą. Znam osobiście taką parę, gdzie partnerka prawie wysysa krew ze swojego mężczyzny, który jak w letargu nie potrafi się jej oprzeć. To fascynujące do jakich granic może doprowadzić uczucie. I o tym właśnie będzie ta książka.

wtorek, 26 maja 2015

Jojo Moyes "Razem będzie lepiej" | Recenzja



Samotne matki to bohaterki. Wychowanie dziecka to nie lada sztuka, a kiedy robi się to w pojedynkę, bez obecności i wsparcia - również tego finansowego - ojca dziecka, okazuje się, że to wysiłek niemal nadludzki. A jednak. Samotne matki radzą sobie każdego dnia. Jojo Moyes w swojej książce "Razem będzie lepiej" pisze właśnie o takiej samotnej matce - bohaterce. Ale jak pisze! "Razem będzie lepiej" to bezspornie najlepsza książka Moyes spośród wszystkich tych, które czytałam. 

Jess należy do kobiet, które się nie poddają. Nigdy. Ledwo wiąże koniec z końcem, pracuje na dwa etaty, sprząta domy bogaczy, znosi zaczepki podpitych klientów baru, samotnie wychowuje córkę i syna byłego męża z jeszcze bardziej byłego związku i powtarza swoim dzieciom, że będzie dobrze. Powtarza to również wtedy, kiedy ojciec dzieci po raz kolejny odmawia przesłania alimentów. Jess mu wybacza. W końcu Marty ma depresję. A tymczasem ona poradzi sobie sama. Okazuje się, że jej córka ma szansę na zdobycie stypendium w wymarzonej szkole, a resztę kosztów może pokryć wygrana w olimpiadzie matematycznej. Tanzie jest geniuszem matematycznym. Na pewno sobie poradzi. Trzeba tylko znaleźć sposób, aby dowieźć ją na olimpiadę. Do Szkocji. Jess zabiera ze sobą: nastoletniego syna (i, całkiem nieświadomie, jego zapasik trawki, bez którego Nicky nie zaśnie), 10-letnią córkę z chorobą lokomocyjną, psa o wielkim pysku i wyjątkowo śmierdzących bąkach. Do Szkocji zawiezie ich przypadkowo spotkany mężczyzna, który sam jest na życiowym zakręcie. Mieszanka wybuchowa. A może... razem będzie lepiej?

"Razem będzie lepiej" to fenomenalna, słodko-gorzka opowieść o kobiecie, która nigdy się nie poddaje. Jednocześnie zabawna i smutna, doskonała lektura dla wszystkich, niezależnie od wieku czy płci. Jess zaraża czytelnika swoim optymizmem. Mimo licznych problemów i fatalnej sytuacji życiowej, wciąż wierzy, że wszystko będzie dobrze, a jej dewizą jest hasło "damy sobie radę". Jess to kobieta o wielkim sercu. Taka dziewczyna z sąsiedztwa. Dobra, miła, pomocna, serdeczna. Z marszu podbija nasze serca. Bo Jess to bohaterka, której nie sposób nie polubić. Jak każdy z nas, popełnia błędy. Jest ludzka, prawdziwa. Jojo Moyes stworzyła rewelacyjną kreację postaci. Cały urok książki "Razem będzie lepiej" polega na tym, że jej bohaterowie są nam niezwykle bliscy, a cała historia mogła przydarzyć się mnie, tobie czy koleżance z pracy. Jojo Moyes napisała książkę, która jest źródłem wielu radości i wzruszeń. Uwielbiam takie książki i szczerze podziwiam autorów takich jak Moyes. Autorów, którzy potrafią łączyć słodycz z goryczą.

"Razem będzie lepiej" czyta się rewelacyjnie. Uwaga! Grozi niekontrolowanymi wybuchami śmiechu. Jojo Moyes potrafi śmiać się z porażek swoich bohaterów. Zamienia je w chichot losu, w myśl zasady, żeby nie traktować życia zbyt serio. "Razem będzie lepiej" to również gorzka lekcja odpowiedzialności za swoje błędy i bezmyślne decyzje. Piękna opowieść o prawdzie i wybaczeniu. Przypomina nam, iż nawet jeśli zabłądziliśmy, popełniliśmy rażące błędy, zawsze możemy polegać na najbliższych. Wystarczy tylko zdobyć się na szczerość, bo prawda.. naprawdę wyzwala. "Razem będzie lepiej" to zbiór mądrości i uniwersalnych prawd życiowych. A wszystko to w tle heroicznych, choć zabawnych wysiłków głównej bohaterki, aby dać swoim dzieciom to, co najlepsze. Nawet jeśli brakuje jej pieniędzy, a ojciec dzieci postanowił żyć swoim życiem bez odpowiedzialności za córkę i syna.

"Razem będzie lepiej" to lektura z przesłaniem. Wciągająca, zabawna, momentami refleksyjna. Świetna! Lekkie pióro, rewelacyjne poczucie humoru, niebanalni bohaterowie, życiowe sytuacje - czego chcieć więcej? Ja jestem zachwycona, a wy?

Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Jojo Moyes "Razem będzie lepiej"
Wydawnictwo Znak Literanova, 2015
ilość stron: 464
data premiery: 07.04.2015

niedziela, 24 maja 2015

Konkurs! Wygraj egzemplarz książki "Masa o porachunkach polskiej mafii"



Konkurs!

W puli nagród aż 5 egzemplarzy książki "Masa o porachunkach polskiej mafii"
ufundowanych przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka!

Gdybyś miał możliwość zadać narratorowi opowieści, Jarosławowi "Masie" Sokołowskiemu jedno pytanie...

O co byś zapytał/a?

Odpowiedzi konkursowe w formie pytań proszę przesyłać na adres mailowy przegladczytelniczy@interia.pl w terminie do 31 maja 2015 włącznie.
Wyniki zostaną ogłoszone 1 czerwca 2015 na fanpage'u bloga.

W konkursie mogą brać udział osoby zamieszkałe na terenie kraju bądź poza jego granicami, pod warunkiem podania adresu korespondencyjnego w Polsce.

Organizatorem konkursu jest blog Przegląd Czytelniczy, a sponsorem nagród Wydawnictwo Prószyński i S-ka.

Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest polubienie strony Przegląd czytelniczy oraz Prószyński i S-ka

Powodzenia!

sobota, 23 maja 2015

Małgorzata Mroczkowska "Angielskie lato" | Recenzja



Szczęście. Tak trudne do zdefiniowania, stanowi największą potrzebę ludzkiego serca. Bo przecież każdy z nas pragnie być szczęśliwym. Czasem jednak, zajęci codziennością, nie dostrzegamy własnych pragnień, żyjemy z dnia na dzień, bo tak trzeba, bo tak łatwiej. Z pozoru niewinne zdarzenia budzą w nas głęboko uśpione marzenia. Tylko czy wtedy nie jest już za późno? Co dzieje się, gdy odmawiamy szczęściu, kiedy te puka do naszych drzwi? Anna, bohaterka najnowszej powieści Małgorzaty Mroczkowskiej, wie, że gdy skończy się lato, będzie musiała wrócić do swojego życia. Tylko.. czy będzie jeszcze potrafiła? "Angielskie lato" właśnie ukazało się nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona.

Anna jest Polką, mieszkającą od dwudziestu lat w Londynie. Ma męża Anglika, z którym od lat żyje w stabilnym związku. Walter, mąż Anny, nie utrzymuje kontaktu ze swoją rodziną. Anna jest dla niego jedyną bliską osobą. Kiedy umiera matka Waltera, kobieta po raz pierwszy jedzie do rodzinnej miejscowości męża i bez pamięci zakochuje się w malowniczej, nadmorskiej scenerii. Postanawia wyremontować stary dom teściowej. W tym samym czasie z Anną kontaktuje się jej dawna przyjaciółka z Krakowa. Helena prosi Annę o pomoc w poszukiwaniu pracy dla swojego syna, Wojtka. Chłopak dostał się na uniwersytet i chce zarobić na studia. Anna postanawia zatrudnić Wojtka do pomocy przy remoncie domu odziedziczonego po teściowej. Wojtek przyjeżdża do Anglii ze swoją dziewczyną Martą. Cała trójka wprowadza się na letni okres do starego domu matki Waltera. Życie pokaże, że przygotowało dla nich zaskakujące, tragiczne w skutkach lato. 

"Angielskie lato" opowiada historię kobiety w okolicach magicznej "czterdziestki". Od lat żyje w związku z jednym mężczyzną, prowadzi spokojne, ustatkowane życie. A jednak. Pojawienie się dwóch młodych ludzi burzy porządek życia Anny. Kobieta musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dotychczas... była szczęśliwa? "Angielskie lato" to opowieść o głęboko skrywanych tęsknotach oraz dziwnych zbiegach okoliczności, które obnażają ukryte pragnienia. Małgorzata Mroczkowska próbuje rozróżnić namiętność od miłości, pasję od przywiązania. I robi to z zaskakującymi skutkami. "Angielskie lato" nie przynosi gotowych rozwiązań. Zatracając się w historii Anny możemy sugerować się decyzjami, jakie podjęła, próbować dokonać oceny postępowania kobiety, ale nigdy nie możemy być pewni odpowiedzi. Bo życie polega właśnie na dokonywaniu wyborów. "Angielskie lato" to opowieść pełna ciepła i nadziei, niesamowita historia kobiety, dla której życie przygotowało więcej, niż ona sama. Sztuka tkwi we właściwej selekcji tego, co podsyła nam los. Wybór Anny wywołał lawinę zdarzeń. Czy można było uniknąć nieszczęścia?

Małgorzata Mroczkowska, tak jak główna bohaterka powieści, od lat mieszka w Londynie. Dzięki doświadczeniu autorki, "Angielskie lato" to lektura niepozbawiona trafnych spostrzeżeń na temat życia na emigracji. Małgorzata Mroczkowska opisuje angielski klimat, mentalność oraz charakter Brytyjczyków. Stworzyła wiarygodny portret polsko-angielskiego małżeństwa. Przytacza zabawne anegdoty, w rozmowach Waltera i Anny przybliża temperament Anglika. Miasteczko, w którym mieszkała matka Waltera, okazuje się być swoistym rajem na brytyjskiej ziemi. Klimatyczne, pełne ciepła i serdeczności, budzi skojarzenia z południowoeuropejskimi miastami położonymi nad Morzem Śródziemnym. Kontrast pomiędzy wybrzeżem a Londynem jest ogromny. To zupełnie inny świat. Małgorzata Mroczkowska nie mogła wybrać lepszej scenerii do swojej historii. Krajobraz okazuje się być jednym z ważniejszych uczestników wydarzeń, a tytułowe angielskie lato jest metaforą wyjątkowego czasu, jaki Anna przeżyła w domu swojej zmarłej teściowej.

Polski rynek wydawniczy przeżywa przesyt literaturą obyczajową. Czytelnik staje przed nie lada wyborem, kiedy przychodzi mu dokonać selekcji i znaleźć lekturę dla siebie. Na pewno warto zwrócić uwagę na "Angielskie lato". Opowieść wymyka się utartym schematom, zahacza o zupełnie nowe płaszczyzny. To niesztampowa i niecodzienna historia. Przeczytałam jednym tchem!

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Małgorzata Mroczkowska "Angielskie lato"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2015
ilość stron: 360
data premiery: 20.05.2015

piątek, 22 maja 2015

Erin Kelly "Broadchurch" | Recenzja przedpremierowa



Serial "Broadchurch" przyciągnął przez telewizory dziesięciomilionową publiczność. I choć przyjęło się, że to film czy serial powstaje na podstawie książki, w tym przypadku jest odwrotnie. Erin Kelly została zatrudniona do napisania powieści opartej na scenariuszu popularnego w Wielkiej Brytanii (i nie tylko) serialu kryminalnego "Broadchurch". O serialu wprawdzie wypowiedzieć się nie mogę, ale jestem przekonana, że jeśli jest równie dobry jak książka, z pewnością zasłużył na miano jednego z najlepszych brytyjskich seriali kryminalnych ostatniej dekady.

Broadchurch. "Jedna droga wjazdowa, jedna wyjazdowa. Broadchurch nie leży na trasie donikąd i nikt nie zagląda tutaj przypadkiem."* Spokojne, nadmorskie, senne miasteczko, które budzi się do życia na kilka tygodni podczas sezonu letniego. To właśnie tutaj, nieopodal klifu, znaleziono ciało 11-letniego Danny'ego Latimera. Chłopiec został zamordowany, a jego zwłoki porzucone na plaży. Spokój Broadchurch zostaje zburzony. W niewielkim miasteczku, którego mieszkańcy znają się nawzajem, ktoś zamordował dziecko i wszystko wskazuje na to, iż nie był to nikt przyjezdny. Śledztwo prowadzą sierżant Ellie Miller oraz komisarz Alec Hardy. To ich pierwsze wspólne dochodzenie. Ellie od lat wraz z rodziną mieszka w Broadchurch, właśnie wróciła z wakacji i jest rozżalona, kiedy okazuje się, że obiecane Ellie stanowisko otrzymał nowo przybyły Alec Hardy. Śledczy muszą stworzyć zgrany zespół, aby wspólnie odkryć tożsamość mordercy. Ellie nie wierzy, że Danny'ego zamordował ktoś z miasteczka, Alec z kolei w każdym widzi podejrzanego. Tymczasem za Hardym wciąż ciągnie się widmo zbrodni z Sandbrook, za sprawą której dziennikarze okrzyknęli Aleca najgorszym gliną w Wielkiej Brytanii.

Trudno o mniej zgrany zespół detektywów niż Ellie Miller i Alec Hardy. Mimo wzajemnej niechęci i odmiennych poglądów, muszą stanąć ramię w ramię, aby wspólnie rozwiązać zagadkę śmierci Danny'ego Latimera. Należy dodać - zagadkę niezwykle zawiłą i wielowarstwową. Okazuje się, iż zupełnie odmienne charaktery pary śledczych są w rzeczywistości najlepszym z możliwych rozwiązań - Hardy podejrzewa wszystkich, Miller - każdego wybiela. Dzięki temu czytelnik ma niemałą zagwozdkę. Alec Hardy zasieje w nas wątpliwość, ziarnko niepewności co do niewinności poszczególnych członków lokalnej społeczności. Ellie Miller z kolei będzie nas przekonywać, iż każdy z bohaterów po prostu nie mógł tego zrobić. To niemożliwe. I tyle. Przez cały czas wiemy, że morderca jest bardzo blisko, ale kompletnie nie zdajemy sobie sprawy z jego obecności. Przez karty powieści po kolei przesuwają się kolejni podejrzani i każdy z nich mógł mieć motyw oraz sposobność, by zamordować Danny'ego. A jednak, jak to w kryminałach bywa, tożsamość zabójcy okazuje się być zaskakująca. Nie braliśmy w ogóle pod uwagę takiego scenariusza.

"Broadchurch", jak na kryminał, jest mało mroczne, a takie... brytyjskie. Szukałam przymiotnika, który trafnie określi klimat tej powieści i właśnie słowo "brytyjski" najlepiej oddaje istotę "Broadchurch". Nie wiem, jak rzecz ma się w przypadku serialu, ale podejrzewam, że podobnie. Atmosfera książki przypomina klimat z takich seriali, jak "Luther" czy "Sherlock". Praca śledczych opiera się przede wszystkim na poszlakach i dedukcji. "Broadchurch" to inteligentna i ambitna historia. Wątek obyczajowy jest równie intrygujący, jak dominujący kryminalny. Przyglądamy się, jak rodzice Danny'ego radzą sobie po śmierci syna, jaki wpływ na ich małżeństwo miała tragedia. "Broadchurch" obfituje również w wątki poboczne, nie mniej interesujące niż główne tematy. Bohaterowie nie są czarno-biali, to wyraziste i mocne postacie. Książkę czyta się w ekspresowym tempie. To emocjonująca i niezwykle wciągająca lektura, której nie sposób odłożyć na półkę aż do ostatnich rozdziałów, kiedy poznajemy tożsamość mordercy. Nic dziwnego, że rozważania widzów na temat, kto zabił, urosły do rangi dyskusji narodowej.

Fani dobrych, brytyjskich kryminałów z pewnością nie poczują się oszukani. "Broadchurch" wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do zaskakującego finału. Wszystko to utrzymane w brytyjskich klimatach, opisane w inteligentny i ciekawy sposób. Książka obudziła mój apetyt na serial. Mimo iż znam już tożsamość mordercy, po prostu muszę to obejrzeć. Uważajcie! "Broadchurch" uzależnia!


* Kelly E., Broadchurch, Wyd. Literackie, Kraków, 2015.


Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Erin Kelly "Broadchurch"
Wydawnictwo Literackie, 2015
data premiery: 18.06.2015

czwartek, 21 maja 2015

Jarosław "Masa" Sokołowski o porachunkach polskiej mafii w rozmowie z Arturem Górskim



"Masa o porachunkach polskiej mafii" to już trzecia książka będąca efektem współpracy najpopularniejszego świadka koronnego w Polsce, byłego gangstera Jarosława "Masy" Sokołowskiego z dziennikarzem śledczym Arturem Górskim. Poprzednie części sprzedały się jak ciepłe bułeczki, a pierwsza książka, "Masa o kobietach polskiej mafii" okazała się być Bestsellerem Empiku 2014 w kategorii literatura faktu. Tym razem Masa opowiada o porachunkach w polskiej mafii.

Kiedy Masa decydował się na współpracę z policją, robiło się już naprawdę gorąco. W Pruszkowie na Sokołowskiego został wydany wyrok śmierci, a dobre kontakty Masy z wysoko postawionymi członkami gangu tylko ten wyrok odroczyły. Egzekucje na Kiełbasie czy Pershingu urosły do rangi ogólnopolskich legend, ale to nie jedyne ofiary mafijnych porachunków. Masa wspomina mniej i bardziej znanych członków przestępczego półświatka, którzy zginęli w skutek zatargów wewnątrz środowiska, w jakim żyli. 

Wspomnienia Masy czyta się dobrze i szybko. Przez wszystkie trzy książki przebrnęłam błyskawicznie. Pierwsza w moim odczuciu była najgorsza, druga już całkiem dobra, ta według mnie - najlepsza. Przede wszystkim jako jedyna ze wszystkich w pełni oddaje istotę funkcjonowania mafii w Polsce, to pierwsza książka z cyklu, która rzeczywiście jest O MAFII. Chociaż niektóre z faktów powtarzają się, "Masa o porachunkach polskiej mafii" to publikacja, która istotnie poszerza wiedzę czytelnika na tematy, o jakich traktuje. Jeżeli interesuje Was temat polskiej mafii, poprzednie dwie, a zwłaszcza "Masa o kobietach polskiej mafii", można sobie odpuścić, nie wniosą zbyt wiele do tematu. Ale już "Masa o porachunkach polskiej mafii" to pozycja absolutnie obowiązkowa. 

"Masa o porachunkach polskiej mafii" to również pierwsza książka z cyklu, w której do głosu dochodzi autor, czyli Artur Górski. Górski opowiada o swoich doświadczeniach związanych z pracą dziennikarza śledczego, przypomina artykuły opublikowane przez siebie w magazynie "Śledczy". Mówi więcej o swojej współpracy z Masą, a także wspomina spotkania z innymi gangsterami. Moim zdaniem pojawienie się Artura Górskiego również w roli swego rodzaju bohatera wiele wniosło do opowieści. To człowiek, który o mafii napisał tysiące stron, poznał temat od podszewki i od lat przybliża tajemnice polskiej mafii czytelnikom. Efektem jego długoletniej pracy jest cykl powieści wydawanych przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka. A "Masa o porachunkach polskiej mafii" jest zdecydowanie najciekawszą i najlepiej napisaną spośród całego cyklu.

Czym jeszcze zaskoczą nas Jarosław Sokołowski oraz Artur Górski? O czym będzie kolejna część z cyklu? Nie wiemy. Na zakończenie Masa przekonuje, że ma w zanadrzu jeszcze kilka ciekawych historii. O tym przekonamy się wkrótce. Na razie warto sięgnąć po "Masa o porachunkach polskiej mafii", gdyż rzeczywiście wnosi coś nowego do tematu.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Jarosław "Masa" Sokołowski w rozmowie z Arturem Górskim, "Masa o porachunkach polskiej mafii"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015
ilość stron: 256
data premiery: 05.05.2015

środa, 20 maja 2015

Iwona Żytkowiak "Dokąd teraz?" | Recenzja



Najnowsza powieść Iwony Żytkowiak "Dokąd teraz?" stawia czytelnika w ogniu pytań. Czy człowiek rodzi się z określonymi cechami charakteru, czy może dopiero życie weryfikuje naszą osobowość? Mówi się, że czas leczy rany, ale czy człowiek, który podniesie się, będzie wciąż taki sam? "Dokąd teraz?" to książka o skomplikowanych relacjach dwóch pokoleń matek i córek, historia zdeterminowana przez bolesną przeszłość, o której chciałoby się zapomnieć. To trzeba przeczytać.

Lili Czarnecka żyje pełnią życia. Mężczyźni ją uwielbiają, kobiety nienawidzą. I po cichu zazdroszczą Lili jej urody oraz sposobu bycia. Czarnecka nie przywiązuje się na dłużej do kolejnych partnerów i miejsc z nimi związanymi. Lili wie, kiedy odejść, aby zgarnąć dla siebie jak najwięcej. Jej kontakty z dorosłą już córką Sarą również są mocno skomplikowane. A wszystko to przez dramatyczną przeszłość, która zdeterminowała charakter i styl życia Lili.. Pewnego dnia Lili przypadkowo zostawia swój telefon w gabinecie lekarskim. Komórkę znajduje Ewa Niebieszczańska i postanawia oddać zgubę właścicielce. To przypadkowe spotkanie wywoła lawinę zdarzeń. Przeszłość upomni się o Lili i Sarę. Lili przekona się, że czas wcale nie leczy wszystkich ran.

"Dokąd teraz?" to ambitna powieść tak zwanej "literatury środka". Niebanalna, wyrazista lektura dla świadomego siebie i twórczości czytelnika. Przygotujcie się na mocne sceny i obdartą z fałszu rzeczywistość. Najnowsza książka Iwony Żytkowiak to kilkadziesiąt pojedynczych scen z życia ludzi, którzy z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Lili, Sara, Samuel, Rafał, Olga, Adam, Ewa. Kiedy jednak zaczynamy krążyć wokół bohaterów, poznajemy ich mroczną, niepozbawioną tajemnic i bólu przeszłość. Wątki splatają się ze sobą, historie poszczególnych postaci okazują się być ze sobą nierozerwalnie związane. Żytkowiak rzuca czytelnikowi strzępy informacji, a ciekawość wciąż rośnie. Napięcie sięga zenitu już w połowie, kiedy autorka szkicuje cień wydarzeń, jakie na zawsze odmieniły losy nie tylko Lili, ale również innych bohaterów. Potrzeba nie lada talentu narracyjnego, aby utrzymać napięcie na tak wysokim poziomie już od połowy do samego końca opowieści. Iwona Żytkowiak sprostała wyzwaniu. Napisała rewelacyjną powieść obyczajową, utrzymaną w niepowtarzalnym, gęstym, nieco mrocznym klimacie. A wszystko to w wyszlifowanej, przepięknej polszczyźnie. 

Spodobała Ci się powieść Joanny Marat "Jedenaście tysięcy dziewic"? Jestem przekonana, że również książka Iwony Żytkowiak "Dokąd teraz?" przypadnie Ci do gustu. To lektury na podobnym literackim poziomie. "Dokąd teraz?" nie czyta się łatwo, szybko i mimochodem. To książka, której trzeba poświęcić nie tylko czas, ale również część siebie. Powieść, przy której należy się zatrzymać i powoli chłonąć każde pojedyncze słowo. Skarbnica przepięknych, wyjątkowych myśli. Iwona Żytkowiak stworzyła postać, w przypadku której nie można stwierdzić, że jest dobrym czy złym bohaterem. Tak jak i życie, powieść "Dokąd teraz?" mieni się wszystkimi odcieniami z szerokiej palety kolorów. O tej książce nie można jednoznacznie powiedzieć: to powieść o miłości, przyjaźni czy nienawiści. Najwłaściwszym stwierdzeniem byłoby zapewnienie, iż jest to lektura o życiu w najbardziej ogólnym tego słowa znaczeniu. Porusza wiele istotnych kwestii, traktuje o roli obecności rodzica w życiu dziecka i jak żadna inna książka tak prawdziwie opisuje ciąg przyczynowo-skutkowy określonych zachowań seksualnych kobiety. Iwona Żytkowiak sięga do źródeł. 

"Dokąd teraz?" to doskonała powieść dla każdego czytelnika, bez względu na wiek czy płeć. Jest tylko jeden warunek: odbiorca musi wiedzieć, czego chce, od literatury wymagać czegoś więcej niż tylko łatwej i szybkiej rozrywki. Książka Iwony Żytkowiak jest wielowarstwową, wielowymiarową i szalenie ambitną lekturą. Podbiła moje serce!

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Iwona Żytkowiak "Dokąd teraz?"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015
ilość stron: 488
data premiery: 12.05.2015

wtorek, 19 maja 2015

Małgorzata Łatka "Podpowiedź serca" | Recenzja



Prowansja kojarzy się z lawendą oraz upalnym latem. Małgorzata Łatka poszerza nasz sposób myślenia i postrzegania położonego nad Morzem Śródziemnym regionu. Świeżym, soczystym językiem opisuje prowansalskie burze, ostre, głośne fale uderzające o brzeg francuskiej ziemi... Wraz z Joanną, główną bohaterką powieści "Podpowiedź serca", odkrywa tajemnice Prowansji. Zaprasza czytelnika w podróż. Zachęca do poszukiwania swojego miejsca na świecie. Joanna, zupełnie przypadkiem, odnalazła swoje miejsce w Prowansji. Czy ty, czytelniku, jesteś gotowy pozostać w Prowansji na dłużej?

Joanna postawiła wszystko na jedną kartę i wyjechała w podróż w bliżej nieokreślonym kierunku. Siostra bliźniaczka pomogła jej uświadomić sobie, że to, czym żyje, tak naprawdę nie jest tym, czego pragnie. Joanna rzuciła pracę, odwołała ślub, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła przed siebie. Zupełnie przypadkiem wylądowała w Prowansji. Kiedy Joanna ulega niegroźnemu wypadkowi na drodze, szybko okazuje się, że mimo iż kobieta jest cała i zdrowa, jej samochód w dalszą podróż nie pojedzie. Nie w najbliższym czasie. Naprawa auta pochłania wszystkie oszczędności Joanny, więc ta postanawia poszukać pracy i zostać na miejscu przez kilka tygodni. Jeszcze nie wie, że jej pobyt może się wydłużyć, gdy okaże się, iż oto znalazła swoje miejsce na świecie.

"Podpowiedź serca" urzeka przepięknymi opisami krajobrazów. Małgorzata Łatka oddaje niesamowity klimat Prowansji. Region, w jaki trafiła Joanna, na kartach "Podpowiedzi serca" żyje swoim życiem. Pełne pasji opisy miejsca są bezapelacyjnie najlepszą stroną powieści. Autorka pisze w taki sposób, że czytelnik, który nigdy nie oddychał prowansalskim powietrzem, odnosi wrażenie, iż doskonale poznał i.. pokochał krainę. Prowansja Małgorzaty Łatki przyciąga zainteresowanie, budzi tęsknotę. "Podpowiedź serca" skłania do refleksji nad swoim życiem. Autorka pyta nas o relację naszych potrzeb z rzeczywistością. Stworzyła portret kobiety o charakterze perfekcjonistki, zamkniętej w schematach życia. Joanna prowadzi udane życie, jest szczęśliwa. Niczego jej nie brakuje, ba, wręcz przeciwnie, ma wszystko to, co sprawia, że możemy mówić o szczęściu w życiu. A jednak jeden impuls wywołuje lawinę zdarzeń. "Podpowiedź serca" to ciepła historia o tym, czego naprawdę potrzebujemy, nawet jeśli sami nie jesteśmy tego świadomi.

Niestety, lektura jest w dużym stopniu przewidywalna i mało odkrywcza. Szkoda, bo potencjał ma olbrzymi. A jednak nie potrafi zaskoczyć. Już po lekturze kilkunastu stron wiedziałam, jak się to wszystko skończy i nie pomyliłam się. Autorka uciekła w dobrze znane klimaty, a zakończenie okazało się być identyczne jak w setkach innych publikacji tego typu. Różnica jest taka, że rzecz ma miejsce w Prowansji. Lektura jest ciepła, miła i przyjemna, czyta się łatwo, szybko, ale "Podpowiedź serca" nie wyróżnia się niczym poza urzekającą atmosferą, pięknymi opisami miejsca i zapachem prowansalskiej burzy. Ta burza pozostała mi najbardziej w pamięci. Powieść okazała się jednak zbyt stereotypowa, by można mówić o wyjątkowości i oryginalności. Wielka szkoda, bo Małgorzata Łatka wyróżnia się talentem narracyjnym i jestem przekonana, iż sprawdziłaby się w większej i ciekawszej historii.

"Podpowiedź serca" przeczytać można, ale bez nastawienia na coś wyjątkowego. To przyjemna lektura osadzona w pięknej scenerii, jednak mocno szablonowa i powielana zbyt często. Na pewno nie jest to książka dla osób, które czytają dużo i bardzo dużo - taki czytelnik będzie zniecierpliwiony powtarzającymi się schematami. "Podpowiedź serca" to miła, kobieca lektura dla czytelniczek, które czytają raczej od święta niż codziennie. 

Dziękuję Wydawnictwu Black Publishing za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Małgorzata Łatka "Podpowiedź serca"
Wydawnictwo Black Publishing, 2015
ilość stron: 248
data premiery: 22.04.2015

środa, 13 maja 2015

Amy Hatvany "Przy mnie będziesz bezpieczna" | Recenzja



Życie pisze nieprawdopodobne scenariusze i doprowadza do najdziwniejszych spotkań. Co byś zrobiła, gdybyś stanęła twarzą w twarz z dziewczynką, której śmierć twojego dziecka dała drugie życie? Przeszczep organów to temat niezwykle trudny i wrażliwy. Amy Hatvany z niebywałą subtelnością pisze o matce, która przekazała organy swego tragicznie zmarłego dziecka oraz o rodzinie, jaka dzięki tej decyzji otrzymała drugą szansę.

Hannah samotnie wychowuje swoją 12-letnią córkę Emily. Kiedy dziewczynka ginie w tragicznym wypadku, Hannah musi podjąć trudną decyzję. Przekazuje organy Emily do przeszczepu. Rok później kobieta nadal nie może otrząsnąć się z tragedii, jaka ją spotkała. Wtedy w progu jej salonu fryzjerskiego stają Olivia i Maddie Bell. Po krótkiej rozmowie Hannah już wie - to właśnie Maddie jest tą dziewczynką, która żyje tylko dlatego, że Emily umarła. Postanawia nie zdradzać Bellom swojego sekretu, dopóki nie nabierze pewności. Tymczasem pomiędzy nią a Olivią, matką Maddie, rodzi się przyjaźń. Olivia zwierza się przyjaciółce ze swojej największej tajemnicy. Bellowie są szanowaną i bogatą rodziną, jednak w ich domu rozgrywa się dramat. Mąż Olivii jest despotycznym mężczyzną, od lat znęca się nad żoną. Kobieta jeszcze niedawno była gotowa odejść od niego, jednak choroba Maddie i związane z nią ograniczenia finansowe uniemożliwiły Olivii ucieczkę. Czy teraz, gdy Maddie wraca do zdrowia, Olivia odejdzie od męża?

"Przy mnie będziesz bezpieczna" to historia dwóch wyjątkowych kobiet. Dwóch matek, które dla swoich córek są w stanie poświęcić całe swoje życie. Jedna z nich w głębi duszy liczy się z najgorszym, choć na śmierć swojego dziecka nigdy nie jest się przygotowanym. Olivia wierzy, chociaż nadzieja z dnia na dzień jest coraz słabsza. Druga z nich nie spodziewa się tego, co ma nastąpić. Nic nie zapowiada dramatu. Emily jest pełną życia 12-latką. A jednak to ona umiera, by córka Maddie mogła przeżyć. Tragiczne zrządzenie losu i niezwykły gest matki Emily sprawiają, że Olivia odzyskuje swoje dziecko. Olivia i Hannah nie znają się, a jednak w wyjątkowy sposób stają się sobie bliskie. Olivia zawdzięcza Hannah życie swojej córki. I wtedy ich losy krzyżują się. Amy Hatvany z wrażliwością i empatią opisuje tę niecodzienną przecież znajomość. Przedstawia życie dwóch kobiet związanych ze sobą poprzez tragiczne wydarzenia. Buduje zupełnie różne charaktery, umieszcza bohaterki w innych sytuacjach. Jedyne, co je łączy to macierzyństwo. I przeszczep. Autorka przedstawia dwie strony tego procesu. Matkę, która traci dziecko oraz matkę, która dzięki temu dziecko odzyskuje. 

"Przy mnie będziesz bezpieczna" to wspaniała historia. Trafia prosto do serca. Dostarcza wielu wzruszeń i radości. Jestem przekonana, że zachwyci miłośników twórczości Jodi Picoult. Bo to właśnie taka "Jodi-podobna" lektura. Co prawda Amy Hatvany do Jodi Picoult daleko, ale kiedy Jodi nie wydaje na razie nic nowego, warto przeczytać "Przy mnie będziesz bezpieczna". Doszukałam się wprawdzie kilku błędów merytorycznych, ale są to niewiele znaczące szczegóły. Styl Hatvany jest płynny, co pozwala na szybkie i bezproblemowe pochłonięcie powieści. Odniosłam wrażenie, że powieść przeczytała się sama, mimochodem, wcale nie będąc moim głównym zajęciem. W końcu ukazała się w serii Leniwa Niedziela! I jest właśnie doskonałą książką na leniwy dzień, niekoniecznie niedzielę. Co ważne - podczas lektury nie mamy wrażenia, że to już było. Temat i jego sposób przedstawienia są doprawdy niebanalne.

Nowa powieść w serii Leniwa Niedziela zapewni doskonałą rozrywkę i relaks. To pozycja, która z pewnością przypadnie do gustu fanom twórczości Jodi Picoult czy Diane Chamberlain. Trudny temat, pełna wrażliwości autorka i wyraziste postacie - tego możecie spodziewać się po "Przy mnie będziesz bezpieczna".

Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Amy Hatvany "Przy mnie będziesz bezpieczna"
Wydawnictwo Świat Książki, 2015
ilość stron: 352
data premiery: 08.04.2015

wtorek, 12 maja 2015

Grzegorz Kozera "Króliki Pana Boga" | Recenzja



Człowiek jest w stanie znieść wiele. Zbyt wiele. Przekonują się o tym Halina, Adam i Honza - króliki doświadczalne Pana Boga, bohaterowie najnowszej powieści Grzegorza Kozery. Niemcy skapitulowały, II wojna światowa oficjalnie została uznana za zakończoną, a nasi śmiałkowie mogą uznać, że zostali ocaleni. Czy aby na pewno? Czy to, co ich spotkało nie jest gorsze niż śmierć? Przed nimi jeszcze daleka droga. Czy uda im się wrócić przez czyściec do domu? Grzegorz Kozera ze szczerością i swego rodzaju brutalnością pisze o powrocie z piekła. 

Halina, Adam i Honza znaleźli się pośród ocalonych w amerykańskiej strefie Niemiec. Ich losy krzyżują się w momencie, kiedy naziści podpisują akt kapitulacji. Wojna się skończyła. Adam obiecał Honzie, że pomoże mu wrócić do domu, do matki, do Cieszyna. Chłopiec o przetrwał wojnę, jednak wszystko wskazuje na to, że choroba, na jaką zapadł w obozie, jest śmiertelna i nie ma już dla niego ratunku. Mimo to Adam chce dotrzymać obietnicy i dotrzeć z Honzą do Cieszyna. Halina nie ma nic do stracenia i postanawia ruszyć w podróż z Adamem i Honzą. Muszą przedrzeć się przez sowiecką strefę okupacyjną i Czechosłowację, aby dotrzeć do Cieszyna.

"Króliki Pana Boga" to powieść będąca trafną, prawdziwą definicją człowieczeństwa. Grzegorz Kozera opisuje doświadczenia wojenne bohaterów w sposób niepozostawiający złudzeń. Prosto i dosadnie. Słowa Kozery trafią prosto do serca czytelnika. Zarówno najnowsza książka autora, będąca nawiązaniem do publikacji "Berlin, późne lato", jak i poprzednia powieść Grzegorza Kozery o wydarzeniach w Berlinie, wyróżniają się na tle innych dzieł o tematyce wojennej. Wyjątkowy jest sposób pisania o przeżyciach bohaterów. Kozera nie oszczędza swoich postaci, nie owija w bawełnę, pisze szczerze i nieco brutalnie. Nie ma najmniejszych problemów z trafieniem do odbiorcy. Ten przekaz jest prosty. Autor - jego opowieść - czytelnik. Pisarz nie dzieli włosa na czworo, w swojej relacji na pierwszym miejscu stawia prawdę. Uwielbiam sposób narracji Kozery. Czysty, niezawiły, prosty i płynny.

Grzegorz Kozera przekonuje nas, iż koniec wojny nie oznaczał wcale końca koszmaru. Droga do domu wciąż była długa i wyczerpująca. Nierzadko rany, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, odniesione podczas wojny zabijały już po kapitulacji nazistów. "Króliki Pana Boga" to powieść o tym, co było "po", kiedy wschodnią część Europy wyzwolili Sowieci i okazało się, że oto rozpoczyna się kolejna okupacja. Kozera bardzo poważnie traktuje sumienie swoich bohaterów. Pojawia się motyw zadośćuczynienia za krzywdy i zemsty. Autor swoją opowieść osadził w latach 40. XX wieku, ale wydźwięk jest uniwersalny. Spokojnie możemy analizować człowieczeństwo bohaterów w oparciu o nasze doświadczenia. Człowiek zawsze jest taki sam. Zmieniają się tylko okoliczności.

Najnowsza powieść Grzegorza Kozery to dobra i szczera literatura. Pięknie napisana, ciekawa historia wojennych rozbitków. Jak to Kozera ma w zwyczaju, zakończenie okazuje się być impulsem do refleksji i poszukiwania odpowiedzi na pytanie "co było dalej?". Bo że coś było dalej, nie mamy wątpliwości.

Dziękuję Wydawnictwu Dobra Literatura za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Grzegorz Kozera "Króliki Pana Boga"
Wydawnictwo Dobra Literatura, 2015
ilość stron: 256
data premiery: 14.04.2015

sobota, 9 maja 2015

Agnieszka Olejnik "Dziewczyna z porcelany" | Recenzja



"Dziewczyna z porcelany" jaka jest, każdy widzi. Subtelna, delikatna, tajemnicza. I piękna. Agnieszka Olejnik przedstawia czytelnikom swoje kolejne wcielenie. Każda następna powieść autorki jest zupełnie inna od poprzedniej. I tak po pełnym humoru połączeniu kryminału oraz romansu wydaje bardzo dobrą powieść psychologiczno-obyczajową. "Dziewczyna z porcelany" to jedna z ciekawszych propozycji wydawniczych tej wiosny.

Michał czerpie ze swojego studenckiego życia garściami. Dziewczyny, seks, imprezy. Pracuje dorywczo jako model i fotograf. Jeden telefon zmienia życie Michała o sto osiemdziesiąt stopni. Mężczyzna dowiaduje się, że jego rodzice zginęli w wypadku, a on sam jest jedyną osobą, która może zająć się 4-letnim bratem. Michał porzuca swoje dotychczasowe życie i wraca do rodzinnego miasteczka. Na miejscu poznaje Zuzannę, starszą od siebie o kilka lat nauczycielkę i opiekunkę jego młodszego brata. Kobietę o porcelanowej cerze. W końcu, po latach bezproduktywnego seksu i braku stałości w życiu uczuciowym, Michał czuje, że pokochał kogoś naprawdę. Ale szybko okazuje się, iż sama miłość nie wystarczy, aby stworzyć dojrzały, szczęśliwy związek. 

"Dziewczyna z porcelany" to opowieść o dojrzewaniu. Przyspieszonym dojrzewaniu. Główny bohater, Michał, ma 24 lata. Nastoletni wiek ma już dawno za sobą, mimo to nie zdążył dorosnąć i stać się mężczyzną. Agnieszka Olejnik wraz z bohaterem szuka przyczyny w jego korzeniach. Poddaje analizie jego dotychczasowe życie, relacje z rodzicami i związki z kobietami. Michał to typ bohatera, jakiego z zasady nie lubimy. Kobieciarz, niedojrzały, notoryczny Piotruś Pan. A jednak - nawet na takich mężczyzn przyjdzie kiedyś pora. Z zaciekawieniem obserwujemy wewnętrzną przemianę bohatera, stopniowo rodzące się poczucie odpowiedzialności za młodszego brata oraz miłość. Miłość do dziecka i do kobiety. "Dziewczyna z porcelany" to rewelacyjna powieść psychologiczno-obyczajowa. Agnieszka Olejnik stworzyła realistyczny i prawdziwy portret psychologiczny głównego bohatera. Daje do myślenia. Czy każdy człowiek z założenia jest zdolny do miłości? Co, oprócz miłości, jest potrzebne, aby zbudować szczęśliwy, a przede wszystkim trwały związek? Agnieszka Olejnik w swojej niezwykle udanej powieści zabiera czytelnika w literacką podróż i poszukuje odpowiedzi na te i inne pytania.

"Dziewczyna z porcelany" to również świetny portret rodziny. Opowieść o odkrywaniu prawdy i akceptacji błędów, wyborów, w końcu - namiętności naszych rodziców. Matkę i ojca postrzegamy przede wszystkim poprzez pryzmat ich roli w naszym życiu. Zapominamy, iż oprócz tego, że są naszymi rodzicami są również... ludźmi. Mężczyzną i kobietą. I, tak jak i my, popełniają mnóstwo błędów. Główny bohater powieści po śmierci swoich rodziców przekonuje się, iż tak naprawdę niewiele wie o matce i o ojcu. Ich życie nigdy nie leżało w sferze zainteresowań Michała. I dziś, po ich śmierci, postanawia dowiedzieć się prawdy o swojej rodzinie. "Dziewczyna z porcelany" to wielowątkowa, życiowa i emocjonująca powieść. Książka o zagmatwanych ludzkich losach i dziwnych związkach, jakie istnieją między poszczególnymi bohaterami. Niebanalna, życiowa, prawdziwa. Zachwyca czystym, prostym językiem. 

Nowa powieść Agnieszki Olejnik to świetna literatura obyczajowa, nie tylko dla kobiet. Urzeka oryginalną treścią, ciekawymi postaciami i trafnymi spostrzeżeniami. To mądra i ciepła książka o relacjach międzyludzkich, odpowiedzialności za siebie i innych oraz dojrzewaniu do miłości. A wszystko to w wyjątkowej, nieco tajemniczej atmosferze.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Agnieszka Olejnik "Dziewczyna z porcelany"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2015
ilość stron: 318
data premiery: 06.05.2015

czwartek, 7 maja 2015

Patryk Vega "Złe psy. W imię zasad" | Recenzja



Patryk Vega to jedyny twórca, któremu udało się przeniknąć w szeregi policji i zdobyć zaufanie gliniarzy. Towarzyszył policjantom w ich codziennej pracy, przyglądał się zatrzymaniom, był obecny na przesłuchaniach, uczestniczył w pościgach. Przeżył to, co stanowi codzienność polskich stróżów prawa. Na podstawie swoich spostrzeżeń i doświadczeń nakręcił "Pitbulla". Teraz wydaje książkę. "Złe Psy. W imię zasad" właśnie trafiły do sprzedaży.

Gliniarze z warszawskiej policji w rozmowach z Patrykiem Vegą wspominają grupę mokotowską, czasy zakładania pierwszych podsłuchów, najbardziej spektakularne zatrzymania czy brawurowe pościgi za bandytami. Na kartach książki Patryka Vegi spotykamy policjantów pracujących w Wydziale ds. Zabójstw, Kryminalnym czy Realizacyjnym. Poznamy ich pracę od podszewki. Ci ludzie pracowali w policji, kiedy dokonywały się największe zmiany. Jak rozpracowali wymuszających haracze członków grupy mokotowskiej? Jakie prowadzone przez nich sprawy szczególnie zapadły im w pamięć? Co charakteryzuje dobrego psa? Kto i dlaczego robi karierę w policji? Policjanci dzielą się swoimi wspomnieniami z wielu lat służby. Bez cenzury i bez skrupułów.

"Złe psy" to powieść napisana w formie wywiadu Patryka Vegi z policjantami. Autor nie występuje tu jako zewnętrzny narrator, dziennikarz, który tylko zadaje pytania. Z poszczególnymi gliniarzami łączą go wspomnienia i bliska znajomość. Dzięki temu mamy wrażenie, jakbyśmy czytali relację ze spotkania dobrych kumpli, którzy razem przeżyli niejedno. "Złe psy" czyta się rewelacyjnie. Napisane bezpośrednim, prostym językiem, wciągają intrygującą fabułą. Autor obala wiele stereotypów, jednocześnie znajdując potwierdzenie na część z nich. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda praca w policji, "Złe psy" to dla was idealna lektura. Patryk Vega nie koloruje rzeczywistości. 

W książce Patryka Vegi znajdziemy uzupełnienie powszechnie znanych faktów, chociażby z życia i śmierci Sławka Opali, który był jednym z rozmówców autora. "Złe psy" przynoszą odpowiedź na pytanie, co naprawdę stało się ze Sławkiem Opalą i jemu podobnymi. Otrzymujemy pełen, rzetelny obraz człowieka, który poświęcił policji wszystko. A co dostał w zamian? "Złe psy" utwierdzają w przekonaniu, że praca w policji nie jest dla każdego. To ciężki kawałek chleba. Rozmówcy Patryka Vegi nie wybielają swych czynów, szczerze opowiadają o swojej pracy i jej ciemnych aspektach. W książce znajdziemy odpowiedź na pytanie, jaki powinien być dobry policjant i jakie cechy charakteru są kluczowe w tej pracy. Książka ukazuje się w dobrym ku temu czasie. Trwa medialna nagonka na policję, co chwilę na wierzch wywleka się kolejne afery, podkręcane przez dziennikarzy i środowiska antypolicyjne. I właśnie wtedy Patryk Vega wydaje powieść o gliniarzach. Powieść prawdziwą, bez ściemy i bez cenzury. 

"Złe psy" pochłonęłam w całości w jeden dzień. Szalenie interesująca, ciekawa i rzucająca nowe światło na pracę polskiej policji lektura. To musi stać się bestsellerem!

Dziękuję Wydawnictwo Otwartemu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Patryk Vega "Złe psy. W imię zasad"
Wydawnictwo Otwarte, 2015
ilość stron: 360
data premiery: 06.05.2015

środa, 6 maja 2015

Dorota Schrammek "Stojąc pod tęczą" | Recenzja



Niewielka objętość - bo zaledwie 200 stron - ale za to jaka treść! Debiutancka powieść Doroty Schrammek zaczyna się szablonowo - cztery przyjaciółki, kłopoty z mężczyznami, zdrady, rozstania. A jednak, kiedy jedna z głównych bohaterek zachoruje na śmiertelną chorobę, powieść przybierze całkiem inny, nowy kształt. Książka Doroty Schrammek to opowieść o kobietach, spośród których jedna stoi pod tęczą, wspina się i przygotowuje do odejścia. Tak pisać o chorobie i śmierci potrafi tylko Dorota Schrammek.

Patrycja ma żal do ojca. Jej skomplikowane relacje z tatą na dobre uniemożliwiły jej stworzenie związku z mężczyzną. Aneta jest żoną i matką trzech synów. Od lat łączy obowiązki domowe z pracą na etacie. Jest zmęczona natłokiem zajęć, zwłaszcza że mąż wcale nie wspiera Anety w jej staraniach. Magdalena jest "królewną" swojego ojca. Od najmłodszych lat rozpieszczana, "córeczka tatusia". Ma dość. Nie chce, aby ojciec dłużej kontrolował jej życie i wybierał mężczyzn, z którymi córka mogłaby się związać. Jagoda postawiła wszystko na jedną kartę i wdała się w romans z przystojnym Francuzem. Znudzona rutyną małżeńską szuka wrażeń w ramionach innego mężczyzny i snuje marzenia o wspólnej przyszłości z kochankiem. Patrycja, Aneta, Magdalena i Jagoda pracują w szczecińskiej agencji nieruchomości. Przez lata wspólnej pracy zdążyły poznać się dobrze i zaprzyjaźnić. Kiedy jedna z nich zaczyna chorować, każda z kobiet zatrzymuje się na chwilę, aby spojrzeć inaczej na swoje życie. 

"Stojąc pod tęczą" zachwyca prostotą i bezpośrednim stylem. To napisana krótkimi, mocnymi zdaniami opowieść o życiu oraz pożegnaniu z doczesnością. Dorota Schrammek zmusza swoje bohaterki i czytelnika, aby zatrzymać się i zastanowić się, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Powieść zyskała uniwersalny wydźwięk poprzez wykreowanie różnych typów osobowości bohaterek, kobiet w różnym momencie swojego życia. Każda z pań znajdzie w książce Doroty Schrammek coś dla siebie. "Stojąc pod tęczą" to historia przyjaźni i miłości, która nie pozwala człowiekowi odejść, nawet wtedy gdy ukochana osoba wbija nóż prosto w serce. Przepiękna opowieść o ludziach, którzy potrafią żyć ponad podziałami i stawią się zawsze tam, gdzie bliska osoba znajduje się w potrzebie. To również książka o pogodzeniu się z trudną przeszłością, pokonaniu własnych lęków i odnalezieniu w sobie odwagi, aby naprawić to, co zostało zniszczone.

Dorota Schrammek pięknie pisze o wartości przyjaźni i małżeństwa. Przekonuje nas, iż nie warto poddawać się w poszukiwaniu bratniej duszy, osoby, która może uczynić nasze życie bardziej wartościowym. Nikt z nas nie wie, ile czasu mu zostało. Autorka przypomina, iż chorują również osoby młode, kobiety, które, jak mogłoby się wydawać, miały całe życie przed sobą. W "Stojąc pod tęczą" próbuje pogodzić się z nieuniknionym. Pisze o potrzebach ludzkiego serca. Ale jak pisze! Subtelnie, delikatnie, z empatią. Debiutancka powieść Doroty Schrammek, mimo iż krótka, stanowi pełen obraz dojrzałej, ambitnej kobiety, która pisze o sprawach ważnych, niebanalnych. Debiut autorki jest debiutem skończonym, niepozostawiającym wątpliwości co do natury dalszych losów Doroty Schrammek. Ta kobieta zdecydowanie powinna pisać!

"Stojąc pod tęczą" dostarczyła mi wielu wzruszeń i radości. Kiedy skończyłam czytać ostatnią stronę, przez dłuższą chwilę wpatrywałam się oniemiała w ostatnie zdanie. Tego właśnie potrzebują czytelnicy. Wstrząsu, złapania za gardło, prostoty wypowiedzi i... piękna. Bardzo udany debiut!

Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Dorota Schrammek "Stojąc pod tęczą"
Wydawnictwo Świat Książki, 2015
ilość stron: 200
data premiery: 18.03.2015