poniedziałek, 10 lipca 2017

Magdalena Wala "Rzymskie odcienie miłości"






Magdalena Wala "Rzymskie odcienie miłości"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 378
Data premiery: 05.07.2017 r.


Kiedyś przemknęła mi przez głowę myśl, aby studiować historię. To był jeden z moich ulubionych przedmiotów w szkole. Dlaczego więc zrezygnowałam z tego zamysłu? Cóż, zniechęciła mnie konieczność dogłębnej analizy starożytności. Nigdy nie przepadałam za tą epoką, ale zachwyciła mnie "Marianna", poprzednia powieść historyczna Magdaleny Wali, dlatego dałam też szansę "Rzymskim odcieniom miłości". I co? Jestem zachwycona. Nie mówię, że książki Magdy osadzone we współczesności są złe, ale... te historyczne są genialne. Wprost fenomenalne. Podczas lektury "Rzymskich odcieni miłości" bawiłam się wybornie. Lekki styl, cięty język i charakterna główna bohaterka decydują o sukcesie tej powieści. Trochę to komedia, trochę romans, trochę obyczaj. A na dokładkę mamy wątek kryminalny. Usilne starania młodziutkiej Felicji, aby... nie wyjść za mąż, rozpalają w czytelniku ciekawość, jak się ta cała historia skończy. Tę książkę broni ogromna wiedza Magdaleny Wali, która z wykształcenia - i zawodu - jest historykiem. Liczne wtrącenia, anegdoty i opisy życia Rzymian sprawiają, że... starożytność da się lubić. Dotychczas uważałam Rzymian za ludzi z... innej epoki po prostu. Tak odkrywczo. Dzisiaj wiem, że to ludzie tacy sami jak my. Magdalena Wala odczarowała mi tę starożytność i z niecierpliwością czekam na jej kolejną powieść osadzoną w przeszłości. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że "Rzymskie odcienie miłości" to powieść nie w moim guście, a jednak przeżyłam bardzo przyjemne zaskoczenie.

wtorek, 4 lipca 2017

Katarzyna Kołczewska "Odzyskać utracone"




Katarzyna Kołczewska "Odzyskać utracone"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, seria Kobiety To Czytają
Data premiery: 04.07.2017 r.
Liczba stron: 448


Katarzyna Kołczewska na swoją nową książkę kazała czekać długie dwa lata. Teraz już rozumiem, dlaczego. Pisarka wraca z powieścią dopracowaną, która wymagała od niej mnóstwo pracy i zaangażowania. Jeśli liczycie na lekturę, która, tak jak poprzednie książki Kołczewskiej, czyta się sama, możecie się przeliczyć. "Odzyskać utracone" to powieść o wiele bardziej surowa, wymagająca od czytelnika maksymalnego skupienia. Kraków, Warszawa - nawet jeśli nie uważaliśmy na lekcjach historii, wiemy, jak wyglądała wojna w tych miastach. Z książek, filmów. A zapomniany Białystok? Katarzyna Kołczewska niespiesznie snuje opowieść osadzoną w mieście, gdzie po pojawieniu się Niemców zapadła radość. Jak to możliwe? Czego mieszkańcy doświadczyli pod okupacją sowiecką? Tego wszystkiego dowiecie się z lektury powieści "Odzyskać utracone". To opowiedziana z ogromnym rozmachem historia dwóch kobiet - matki i córki, które zostały rozdzielone przez wojnę. Zesłana na daleką Syberię Miranda wraca po 10 latach do domu, ale już nic nie jest takie samo. Niedopowiedzenia, przesiąknięta chłodem atmosfera i wzajemne pretensje tworzą klimat tej powieści. Ogromną wadą książki jest brak przypisów. Lwia część dialogów została napisana w języku rosyjskim, którego nigdy się nie uczyłam i którego nie rozumiem. Brak przypisów psuje radość z obcowania z tą książką.