środa, 31 sierpnia 2016

Liliana Fabisińska "Weranda na Czarcim Cyplu" | Recenzja przedpremierowa



Czy wy również, tak jak i ja, przeżywacie przesyt książkami, których głównymi bohaterkami są szalone singielki w okolicach trzydziestki, poszukujące męża? "Weranda na Czarcim Cyplu" była dla mnie cudowną odmianą. To kolejna, po "Sanatorium pod Zegarem", doskonała powieść autorki, która w literaturze rozrywkowej nie ma sobie równych. Liliana Fabisińska udowadnia, że ma głowę pełną kapitalnych pomysłów, a pisać potrafi, jak mało kto.

Bohaterki znane już z poprzedniej części - Natalia i Nina spotykają się ponownie. Tym razem ich ścieżki skrzyżują się w Helu, chociaż po drodze utkną w warszawskim areszcie. Gdzieś w samym środku śledztwa o morderstwo odnajdą się ponownie, by pomóc sobie nawzajem. A w ich życiu dzieje się naprawdę sporo. Zacznijmy od Natalii, która w wieku siedemdziesięciu lat przeżywa wielką miłość. Ukochany wprowadza się do niej, czym wywołuje konsternację sąsiadów i znajomych Natalii. Romans w TAKIM wieku? Jak najbardziej. Fabisińska zrywa z tabu i głośno mówi, a raczej pisze o tym, że miłość po siedemdziesiątce może się udać, tak jak i seks. Bohaterki "Werandy na Czarcim Cyplu" zrywają ze schematami, a Fabisińska przekonuje nas, że "młodość nosimy w sercu". To nie jest powieść pełna utartych frazesów i cytatów w stylu "życie jest jak motyl". To soczysta, wielowymiarowa historia, która wymyka się wszelkim konwenansom.

Nina również nie znajduje się w korzystnym dla siebie momencie życia. Po wypadku wciąż nie może dojść do siebie, narzeczony zniknął gdzieś między Polską a Afryką Południową, a suknia ślubna wciąż uparcie wraca do jej szafy. Kiedy na dodatek Natalia wplątuje przyjaciółkę w aferę kryminalną, Nina potrzebuje odpoczynku i spokoju. Znajduje je na Czarcim Cyplu. Hel Fabisińskiej zachwyca. Autorka wiernie oddała urok tego niezwykłego miasteczka, z trzech stron otoczonego morzem. Poczyniła dokładny research, a rzeczywistość przedstawiona w jej powieści zachwyca mnogością szczegółów i dokładnością opisów. Czytelnik za sprawą jej książki oczyma wyobraźni dokładnie widzi opisywane miejsca. A to jeszcze nie wszystko. Na dokładkę otrzymaliśmy fascynującą historię o zatopionym Starym Helu, który istniał w przeszłości, oraz precyzyjną analizę obrazu pewnego holenderskiego mistrza. Nadal wam mało? A co powiecie na wybuchową mieszankę trujących ziółek?

"Weranda na Czarcim Cyplu" to jedna z tych powieści, o których mogłabym opowiadać, opowiadać i... wciąż nie oddałabym słowami mojego zachwytu. Kapitalne pomysły, doskonałe przygotowanie merytoryczne, naturalna lekkość wypowiedzi i poprawność językowa - to właśnie Fabisińska. Bardzo gorąco polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Liliana Fabisińska "Weranda na Czarcim Cyplu"
Wydawnictwo Filia, 2016
liczba stron: 472
data premiery: 14.09.2016

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Patronat medialny: Agata Kołakowska "Igraszki z losem" | Recenzja przedpremierowa



Czy możemy w jakimś stopniu decydować o losie swoim i naszych najbliższych? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, o co poprosilibyście, gdybyście mieli możliwość odmienić życie ważnych dla was osób? Leszek otrzymał taką możliwość, ale... Czy na pewno? Czy to, w co uwierzył, mogło wydarzyć się naprawdę? A może nie mamy żadnego wpływu na nasze życie i możemy się jedynie biernie przyglądać biegowi wydarzeń? Agata Kołakowska powraca z nową książką, lepszą od poprzedniej - o ile to jeszcze w ogóle możliwe.

Ada, Irena i Mirela. Młoda, samotna dziewczyna, pani w średnim wieku znudzona swoim życiem i nieudanym małżeństwem oraz żona, matka i kobieta pracująca w jednym. One i on, który uwierzył, że poprzez życzliwość i dobrą myśl może odmienić ich los. Ale czy ktokolwiek może sterować naszym kołem fortuny? Przepiękna, liryczna opowieść o pokrętnych ścieżkach ludzkiego życia. Opowiedziana w sposób empatyczny, subtelny i niepozbawiony taktu. Agata Kołakowska dzieli się z nami swoją opowieścią w przepięknym stylu, podsuwając niezwykle sugestywne sceny. Opowiada nam tę historię jakby szeptem, mimochodem, trafiając prosto w serce. Ta powieść zostaje w czytelniku na dłużej, a jej bohaterowie nie są papierowi i nierzeczywiści.

"Igraszki z losem" to najlepszy dowód na to, że Agata Kołakowska jest bardzo ciepłą, empatyczną osobą i potrafi zajrzeć głęboko w duszę swoich bohaterów. Ona ich nie tworzy, ona doskonale rozumie postacie i oddaje na papier ich najgłębiej skrywane potrzeby. Opisuje uroki zupełnie zwyczajnych, codziennych czynności, a z kart jej najnowszej powieści bije spokój i pewność w odgórny sens tego, co nas spotyka. "Igraszki z losem" wyróżniają się przepięknymi, niezwykle sugestywnymi opisami zapachów, przedmiotów czy miejsc. Oprócz wciągającej akcji i opisów perypetii głównych bohaterów mamy tutaj mnóstwo smaczków w postaci uroków codzienności.

Od jakiegoś już czas każda kolejna książka Agaty Kołakowskiej jest obietnicą dobrej lektury. Nie inaczej rzecz ma się z "Igraszkami z losem". Mądre przemyślenia, mnóstwo kojących, ciepłych słów i wielobarwne postacie z ciekawym bagażem doświadczeń - nowa powieść Agaty to prawdziwa uczta dla miłośników dobrego obyczaju. Oczywiście polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Agata Kołakowska "Igraszki z losem"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 448
data premiery: 06.09.2016

czwartek, 25 sierpnia 2016

Gabriela Gargaś "Wybacz mi" | Recenzja przedpremierowa



Czy istnieją winy, których nie można wybaczyć, przede wszystkim sobie? Jak spojrzeć w lustro, kiedy popełniło się fatalny w skutkach błąd? W swojej najnowszej powieści Gabriela Gargaś poszukuje odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Próbuje wybaczyć niewybaczalne i wraz ze swoimi bohaterkami znaleźć własny sposób na życie.

Ludwika postanawia wyznać swoją największą tajemnicą córce, która sama ma mnóstwo problemów. Jej małżeństwo jest katastrofą, dzieci się od niej odwróciły, a ona fatalnie czuje się na emigracji. Pragnie wrócić do Polski. Właśnie w tak krytycznym momencie swojego życia słyszy prawdę o swojej matce. Czy będzie w stanie zaakceptować przeszłość swojej rodziny? Gabriela Gargaś stworzyła opowieść, którą się pochłania. Autorka zgłębiła potrzeby czytelniczek i oddaje im dokładnie taką powieść, jaką one chcą przeczytać. Pełną ciepła i, mimo podejmowanych tematów, bardzo optymistyczną. Ta książka jest skarbnicą cytatów o życiu, miłości i przewrotnym ludzkim losie, a także źródłem życiowej mądrości. Błądzić jest rzeczą ludzką, o czym przekonuje nas piękna historia Ludwiki i jej córki Klaudii.

"Wybacz mi" to powieść o kilku kobietach, które łączą więzy krwi oraz miłość, która przybiera najróżniejsze oblicza. Nie chcę zdradzić zbyt wiele, aby nie psuć czytelniczkom frajdy z odkrywania przeszłości Ludwiki, mogę jedynie uchylić rąbka tajemnicy i przyznać, że sekret kobiety jest z gatunku tych wzbudzających najbardziej sprzeczne uczucia. Ciekawe tło społeczne, akcja prowadzona mocną ręką, nakładające się na siebie wątki i dylematy moralne - to lubię w powieściach obyczajowych. Byłoby naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Byłoby. Jestem zła, bardzo zła. "Wybacz mi" to najlepszy przykład na to, jak fatalna redakcja oraz korekta może zepsuć najlepszą powieść. Tego się nie robi. Zastanawiam się, czy przed wydaniem ktoś sprawdzał ten tekst pod kątem stylistycznym i zasugerował jakiekolwiek zmiany. Od błędów gramatycznych rozbolała mnie głowa, nie wspominając o interpunkcji, którą jakby pominięto. Szkoda, wieeeeelka szkoda....

Niestety, pozostał niesmak po powieści, która sama w sobie jest fantastyczna. Dla mnie takie błędy w książce, która trafia na księgarniane półki, są niedopuszczalne. Odebrały mi radość z lektury. Gabriela Gargaś napisała wspaniałą powieść obyczajową, szkoda tylko, że oprócz autora nie popisał się redaktor i korektor.

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Gabriela Gargaś "Wybacz mi"
Wydawnictwo Filia, 2016
liczba stron: 432
data premiery: 31.08.2016

środa, 24 sierpnia 2016

Urszula Jaksik "Odwrócone życie"


Życie może przybrać najbardziej nieoczekiwane scenariusze. Przez długie lata czekamy, aż odmieni się nasz los, a kiedy to w końcu następuje, nie możemy się nadziwić, jak potoczyło się nasze życie. Aldona uciekła ze Śląska i zamieszkała na Teneryfie. Samotnie wychowuje nastoletniego syna. Ewa nie może poradzić sobie z odrzuceniem przez matkę. Co jest z nią nie tak, że mama postanowiła wyjść z domu i nigdy nie wrócić? Urszula Jaksik zaprasza nas w piękną, sentymentalną podróż. Jej nowa książka stanowi przepiękny zapis ludzkich dramatów i rozterek. Rozrywa serce i przywraca nadzieję.

Urszula Jaksik maluje obrazy słowami. "Odwrócone życie" to moje pierwsze spotkanie z autorką i... na pewno nie ostatnie. Na zdominowanym przez książki lekkie i zabawne rynku ambitniejsze powieści obyczajowe wciąż traktowane są nieco po macoszemu, a szkoda. "Odwrócone życie" absolutnie nie wpasowuje się w trendy panujące na rynku. Całe szczęście. To książka wyjątkowa, tak jak i niebywałe są koleje ludzkiego życia. Bohaterowie Urszuli Jaksik nie są czarno-biali, nijacy. Podejmują zarówno dobre, jak i złe decyzje. To ludzie, z jakimi możemy się identyfikować.

Autorka zagrała na uczuciach czytelników. Aż do końca trzyma nas w niepewności, leniwie snuje swoją opowieść, niechybnie prowadząc czytelnika w stronę przepaści. Ta książka złamie wam serca, aby potem pozwolić uwierzyć na nowo. Człowiek, póki żyje, zawsze ma przed sobą kolejną szansę. I to jest właśnie opowieść o szansach. Drugiej, trzeciej, czwartej i każdej następnej. Urszula Jaksik przekazuje czytelnikowi swoją życiową mądrość, dodaje otuchy i przywraca nadzieję.

Jej książka jest jedną z ciekawszych powieści obyczajowych, jakie miałam okazję czytać w ostatnich miesiącach, a na pewno - najbardziej oryginalnych. Jaksik nie podąża utartymi ścieżkami, odkrywa zupełnie nowe rejony. W szczery sposób pisze o chorobie, samotności i poczuciu odrzucenia. Bardzo gorąco polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Pascal za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Urszula Jaksik "Odwrócone życie"
Wydawnictwo Pascal, 2016
liczba stron: 336
data premiery: 17.08.2016

niedziela, 21 sierpnia 2016

Diane Chamberlain "W cieniu"




Szczerze mówiąc, mam trudności z oceną tej lektury. Diane Chamberlain jest jedną z moich ulubionych pisarek, a to jedna z jej słabszych książek. Nie zachwyciła mnie tak, jak "W słusznej sprawie", "Milcząca siostra" czy "Zatoka o północy", jednak Diane nadal pozostaje Diane Chamberlain, jedną z ciekawszych, moim zdaniem, współczesnych autorek powieści obyczajowych. Postanowiłam wam opowiedzieć, dlaczego moja ulubiona pisarka tym razem nie sprostała moim oczekiwaniom.

Długo zastanawiałam się, czego mi tu właściwie brakowało. Bo "W cieniu", tak jak i poprzednie powieści pisarki, opowiada szalenie intrygująca historię. Są tutaj dylematy natury moralnej, które wprost uwielbiam w literaturze obyczajowej. Joelle zachodzi w ciążę z mężem swojej przyjaciółki. Przyjaciółki, która już nigdy nie będzie żoną dla swojego męża, gdyż dostała wylewu, który wywołał nieodwracalne zmiany w jej mózgu. To historia, która ma ogromny potencjał, którego Chamberlain, niestety, nie wykorzystała. Nie w pełni. Pierwszy zarzut - bohaterowie nie potrafili we mnie wzbudzić konkretnego uczucia. Owszem, było całe mnóstwo emocji, ale nie umiałam, a może nie chciałam opowiedzieć się po żadnej ze stron i dziś nie potrafię określić, czy bohaterów rozumiem, potępiam, czy może im współczuję. Nie zapisali się w mojej pamięci, nie odcisnęli piętna na mojej psychice. Drugi zarzut - przewidywalność. Cóż, chyba za dużo książek Chamberlain już przeczytałam, aby dać się nabrać, a szkoda, bo zakończenie mogłoby się okazać zaskakujące gdybym, no właśnie! Gdybym go nie przewidziała. Trzeci zarzut - mało porywająca według mnie równoległa historia. Te opowieści zawsze dodawały smaku lekturom Chamberlain, a teraz po historii cudownej uzdrowicielki pozostał jedynie niesmak.

"W cieniu" po raz pierwszy została wydana w Stanach w 2002 roku. Mam wrażenie, że te pierwsze książki Chamberlain są dużo słabsze od tych nowszych, i żałuję, że Wydawnictwo Prószyński najpierw sięgnęło po te świeższe, gdyż wydało już same perełki, a teraz wraca do tych gorszych powieści autorki. Nie zrozumcie mnie źle. To NADAL jest dobra powieść obyczajowa, którą postawię na półce w mojej biblioteczce, jednak przekonałam się już, że Diane stać na dużo, dużo więcej. Tym razem daję mojej ulubionej autorce żółtą kartkę i z niecierpliwością czekam na powieść, która mnie zachwyci w takim stopniu, jak "W słusznej sprawie" czy "Milcząca siostra".

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Diane Chamberlain "W cieniu"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 400
data premiery: 11.08.2016

Danuta Noszczyńska "Dopóki śmierć nas nie połączy"




Na polskim rynku wydawniczym każdego miesiąca pojawiają się setki nowych tytułów. Trudno jest w tych warunkach stworzyć coś oryginalnego, wyjątkowego. "Dopóki śmierć nas nie połączy" to moje drugie spotkanie z twórczością Danuty Noszczyńskiej. Pierwsze okazało się udane, jednak miałam pewne wątpliwości, dlatego dałam tej autorce jeszcze jedną szansę, na szczęście. "Dopóki śmierć nas nie połączy" to świeży powiew na polskim rynku wydawniczym i totalnie niesztampowa powieść obyczajowa.

Motyw biednej dziewczyny ze wsi, która szuka szczęścia w wielkim mieście, nie jest w zasadzie niczym nowym, a jednak Danucie Noszczyńskiej udało się napisać oryginalną powieść, której główna bohaterka jest właśnie taką nieco stereotypową młodą kobietą. Narratorką jest jej sąsiadka, która, mimo początkowych trudności, obdarzyła dziewczynę sporą sympatią. Przez życie Gosi przewijają się kolejni mężczyźni, a ona sama staje się dla nich łakomym kąskiem. Jest już blisko dna, kiedy pojawia się On. Szablonowo? Nie tym razem. "Dopóki śmierć nas nie połączy" jest jedną z tych powieści, których zakończenia nie jesteśmy w stanie przewidzieć w najmniejszym stopniu. Gosia, postać raczej tragiczna, z pewnością zaskoczy wielu czytelników, zdumionych kierunkiem, w jakim podąży ta lektura. Czytam mnóstwo polskich obyczajówek i niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć, a Danucie Noszczyńskiej udała się ta sztuka. Ta powieść skłania do refleksji, nie tylko nad tym, co nas otacza, ale również nad rzeczami, "o których się nie śniło filozofom".

Wysoko oceniam powieść nie tylko za fabułę, ale również za formę. Zaletami książki są nie tylko naturalne dialogi, ciekawe kreacje bohaterów czy oryginalna historia, ale również świetny warsztat oraz nienaganna polszczyzna. Po "Farbowanej blondynce", która przekonała mnie w siedemdziesięciu pięciu procentach, jestem bardzo mile zaskoczona nową powieścią Danuty Noszczyńskiej. "Dopóki śmierć nas nie połączy" to rewelacyjna powieść obyczajowa, którą polecam miłośnikom gatunku.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Danuta Noszczyńska "Dopóki śmierć nas nie połączy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 344
data premiery: 02.08.2016

piątek, 19 sierpnia 2016

Augusta Docher "Anatomia uległości" | Recenzja



Ta powieść miała swoją premierę w styczniu bieżącego roku, a ja wahałam się, odkąd tylko zobaczyłam okładkę w zapowiedziach. Tak, najpierw urzekła mnie okładka. Pełna subtelności, delikatności i tajemniczości. O ile nie czytuję pozycji znajdujących się na półce z literaturą erotyczną, o tyle tym razem dałam się przekonać i... jestem mocno usatysfakcjonowana wątkami obyczajowymi, w które obfituje ta powieść. Na szczęście (moje szczęście) nie jest to klasyczny erotyk, a intrygująca historia, w której seks, owszem, ma ogromny wpływ na związek głównych bohaterów, ale stanowi swoistą wisienkę na torcie, gdyż Augusta Docher ma do zaoferowania o wiele, wiele więcej.

Przyznaję - sceny seksu nie przekonały mnie w pełni (patrz wyżej), więc na nich nie będę się skupiać. Sama uważam, że recenzent nieprzepadający za fantastyką, z góry zjedzie dzieło na miarę "Władcy pierścieni", a redaktor nieorientujący się w kwestiach związanych z literaturą erotyczną, nie powinien w ogóle zabierać się za recenzję erotyku, dlatego ja skupię się na tym, co wychodzi mi najlepiej. "Anatomia uległości" to świetna obyczajówka, a to, co zachwyciło mnie szczególnie to portrety psychologiczne głównych bohaterów, ze szczególnym naciskiem na Melanię, główną bohaterkę. Typowa liderka, harpia i modliszka. Zaczyna się dość stereotypowo, kiedy Adam zamierza usidlić tego demona seksu. Później już szablonowo nie będzie. Uwielbiam inteligentnych, ironicznych bohaterów, dlatego za najmocniejszą stronę tej powieści uważam dialogi pomiędzy Melanią i Adamem. Czytałam je z ironicznym i głupowatym uśmiechem na twarzy, zachwycona sarkazmem, jakim w umiejętny sposób operuje autorka. Augusta Docher przekonała mnie przygotowaniem merytorycznym i dokładnym researchem, jaki poczyniła przed przystąpieniem do pisania. Cóż, nie chcę i nie mogę zdradzić zbyt wiele, aby nie psuć frajdy z lektury, musi wam wystarczyć zapewnienie, że autorka nie ocenia i nie potępia, lecz wiernie oddaje charakter związku opartego na BDSM. Czasem jest ostro, aby za chwilę było subtelnie i tajemniczo.

"Anatomia uległości" to powieść napisana z wielkim rozmachem. Czytelnik bezwstydnie obserwuje głównych bohaterów przez dziurkę od klucza i, choć czasem przeszkadzał mi upór głównych bohaterów, lekturę, ku swemu ogromnemu zdziwieniu, zaliczam do naprawdę udanych.

Augusta Docher "Anatomia uległości"
Wydawnictwo Lucky, 2016
liczba stron: 592
data premiery: 29.01.2016