sobota, 9 sierpnia 2014

Recenzja przedpremierowa: Anna Klejzerowicz "Cień gejszy"



Znaleźć wspólny mianownik w morderstwach popełnianych współcześnie na terenie Gdańska oraz wydarzeniach z początku XX wieku w Japonii? Połączyć romantyczną historię odnalezionych drzeworytów z nielękającym się niczego zabójcą? Takie rarytasy, proszę państwa, tylko u Anny Klejzerowicz. Emil Żądło, znany z rozwikłania zagadki zbrodni inspirowanych "Sądem ostatecznym" Memlinga, powraca 10 września.

Emil wiedzie w miarę spokojnie życie wraz z ukochaną Martą u boku. Teraz nie musi się już martwić, skąd weźmie środki na uregulowanie czynszu za mieszkanie. Emil jest wziętym i uznanym trójmiejskim dziennikarzem śledczym. Kiedy mężczyzna odkrywa, iż ktoś podszywa się pod niego na internetowych forach, jego spokój zostaje zakłócony. Komentarze związane są z japońskimi drzeworytami, o których, prawdę mówiąc, Emil nie miał do tej pory pojęcia. Od czego ma się jednak kobietę-historyka sztuki? Żądło rozpoczyna swoje prywatne śledztwo, we współpracy ze swoją ukochaną oraz, teraz już, podkomisarzem Zebrą. Okazuje się, iż popełniane ostatnio w Gdańsku i jego okolicach morderstwa mają wiele wspólnego ze sprawą japońskich drzeworytów. Zagadka sięga swoimi korzeniami początków XX wieku i ówczesnej Japonii.

Charakterystyczną cechą stylu Anny Klejzerowicz jest prostota i dosadność wypowiedzi. Autorka pisze wprost, swoją opowieść snuje ciągle, nie odbiegając przy tym od głównego wątku - przynajmniej takie odnosimy wrażenie. Lecz kiedy przyjrzymy się bliżej historii, widzimy, iż opowieść w rzeczywistości jest skomplikowana i rozgrywa się co najmniej na kilku płaszczyznach. Mocną stroną Klejzerowicz są dialogi i te przeważają również w "Cieniu gejszy". Czy to dobrze, czy źle? Mam wrażenie, iż poprzednia część cyklu o Emilu Żądle, "Sąd ostateczny", była bardziej rozbudowana pod względem narracji. Tutaj większość informacji zostaje przekazana czytelnikowi za pomocą słów danego bohatera. Sama nie jestem zwolenniczką zbyt wielu opisów, jednak te sytuacyjne czasem się przydają. W "Cieniu gejszy" nieco mi ich zabrakło. Ale to jedyny mankament tej powieści.

Anna Klejzerowicz ponownie uwodzi czytelnika rozbudowaną i skomplikowaną intrygą. Zawsze podczas lektury którejś z książek pisarki, zastanawiam się, jak autorce udaje się stworzyć zagadkę tak szeroko rozciągniętą w czasie. Znów kończę powieść usatysfakcjonowana. Anna Klejzerowicz wykorzystuje swoją pasję i zaraża nią odbiorcę. Autorka jest miłośniczką sztuki oraz historii. Łączy te zainteresowania, wyszukuje niezwykle ciekawą, aczkolwiek nie do końca jasną historię z przeszłości, ściśle związaną z architekturą, dokłada do tego wątek kryminalny i voila! Tak jest również w przypadku "Cienia gejszy". Podziwiam pisarkę za umiejętność wplatania swoich opowieści w historię powszechną, wykorzystywanie elementów kulturalnych w połączeniu z fikcją literacką. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, iż jakość samej intrygi jest nawet lepsza niż w "Sądzie ostatecznym"! "Cień gejszy" to lektura zdecydowanie lżejsza aniżeli poprzednia część z cyklu o Emilu Żądle. Nie czujemy na karku oddechu zabójcy, autorka zrezygnowała z opisów ciał zamordowanych, które co prawda w pierwszej książce były kluczowe, tutaj poniekąd pozostają w tle zagadki.

"Cień gejszy" to doskonała zagadka dla tęgich umysłów, ale również opowieść o wielkiej miłości, która pozostawia ślady odczuwalne nawet sto lat później. Lektura jest także interesującym studium kultury japońskiej dla takich laików, jak ja. Autorka zaraża swoimi zainteresowaniami, w treści przemyca liczne ciekawostki i niuanse kulturowe. Tak jak i poprzednim razem, tak i teraz lekturę kończę bogatsza o nową wiedzę.


Dziękuję Wydawnictwu Replika za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego powieści!


Anna Klejzerowicz "Cień gejszy"
Wydawnictwo Replika, 2014, Wydanie II
data premiery: 10.09.2014
ilość stron: 252

1 komentarz: