niedziela, 9 listopada 2014

Recenzja przedpremierowa: Sławomir Rogowski "Widok z dachu"




W dorosłość wkraczali w przełomowych dla Polski latach 80. Coraz głośniej mówili o potrzebie zmian, coraz śmielej patrzyli w przyszłość. Doświadczyli PRL-owskiej młodości, uwierzyli w to, w co jeszcze ich rodzice nie potrafili uwierzyć, aż w końcu komuna upadła. Dojrzałymi ludźmi stawali się już w wolnej Polsce. "Widok z dachu" to nie jest książka opowiadająca konkretną historię, rozpoczynająca się, kiedy Heniek poznał Zosię, a kończąca na wyciskającym łzy z co wrażliwszych kobiecych oczu, ślubie. To powieść o pokoleniu przeciętnego Heńka i przeciętnej Zosi, którzy, jako ostatnia generacja w Polsce, pamiętają życie przed i po 89.

Tolek urodził się i mieszka w Warszawie, na Grochowie, tak jak i jego ojciec, jego dziadek, tak jak i zapewne mieszkać na Grochowie będzie jego syn. Jurek do Warszawy przyjechał na studia. Jest rok 1980. Młodzi mężczyźni prowadzą równoległe życia, nie wiedząc o swoim istnieniu. Saksy, "tyrka u Niemca", kluby studenckie, nieoficjalne śpiewy w mniejszych salkach owych klubów, coraz głośniejsze "A mury runą, runą, runą..", pierwsze dziewczyny, w końcu i wojsko. Nie ma zmiłuj, młodzi, zdrowi mężczyźni muszą wstawić się na wezwanie swojego socjalistycznego państwa. Tak krzyżują się losy Tolka i Jurka. W wojsku, u progu stanu wojennego. "Widok z dachu" to powieść przeprowadzająca nas przez lata 80. XX wieku aż do czasów współczesnych. Kim są w roku 2010? Jakie jest pokolenie, które dorastało w przełomowych dla Polski latach?

Książka dla wszystkich, dużych i małych, starych i młodych. Jeśli na własnej skórze doświadczyłeś życia w PRL-owskiej rzeczywistości, w powieści odnajdziesz siebie. A jeżeli jesteś już dzieckiem demokracji, doświadczysz niepowtarzalnej atmosfery, jaką udało się oddać w swojej publikacji Sławomirowi Rogowskiemu. Siłą "Widoku z dachu" są ludzie, całkiem zwyczajni, przeciętni, a mimo to wyjątkowi. Rogowski nikogo nie wynosi na wyżyny chwały, nie stawia pomników, nie gloryfikuje. Szczerze i odważnie pisze o życiu, a przede wszystkim - emocjach pokolenia. Muniek Staszczyk określił książkę jako "kultową" i w istocie jest to przymiotnik, który najtrafniej opisuje "Widok z dachu". To powieść, którą trzeba promować i polecać, gdyż niesie ze sobą ogromną wartość duchową i emocjonalną. Jestem przekonana, iż dostarczy wielu wzruszeń i będzie impulsem do wspomnień.

"Widok z dachu" to niesamowita lekcja odwagi i wiary w ideały. Sławomir Rogowski nie wylicza ułomności każdego z systemów, nie skupia się na aspektach politycznych i historycznych. Szczerze opisuje to, jak było, jak miało być i co z tego wszystkiego wyszło "w praniu". "Widok z dachu" jest przede wszystkim opowieścią o ludziach, ich życiu, oczekiwaniach i rzeczywistości, która nie zawsze okazuje się taka, jaką byśmy ją widzieli. Wzloty i upadki. Autor nie wmawia nam fałszu, nie posiada czarodziejskiej różdżki, za pomocą której miałby zmienić szarość w szeroką paletę barw. Sam, urodzony w roku 1957, doświadczył tego, o czym dziś pisze. Odważnie, w sposób nie pozbawiony refleksji i wniosków. 

"Widok z dachu" warto przeczytać również ze względu na bohaterów, tak prawdziwych i bliskich nam w swoim losie. Rogowski zbudował interesujące i rozbudowane portrety ludzi sobie współczesnych, okazując się doskonałym obserwatorem. Cała książka jest zresztą wynikiem podpatrywania, swoistym spisem refleksji. Idąc za Muńkiem Staszczykiem - to rzeczywiście powieść kultowa, którą polecam z całego serca.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA SA za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Sławomir Rogowski "Widok z dachu"
Wydawnictwo MUZA SA, 2014
ilość stron: 416
data premiery: 12.11.2014

1 komentarz: