piątek, 11 września 2015

Liane Moriarty "Wielkie kłamstewka" | Recenzja przedpremierowa



"Wielkie kłamstewka" to powieść na miarę takich hitów wydawniczych klubu Kobiety to czytają, jak "W słusznej sprawie" Diane Chamberlain, "To, co zostało" Jodi Picoult czy "Sekretu mojego męża" autorstwa właśnie Liane Moriarty. Czterysta dziewięćdziesiąt sześć stron książki przeczytałam w jeden dzień, pomimo natłoku obowiązków i rzeczy do zrobienia. Czy mogłabym napisać lepszą rekomendację, niż to jedno krótkie zdanie? Uwielbiam takie powieści!

Madeline, Jane i Celeste pochodzą z zupełnie różnych bajek, a jednak odnajdują ze sobą wspólny język, kiedy ich dzieci idą do jednego przedszkola. Madeline ma córkę z poprzedniego związku i dwoje dzieci z obecnego małżeństwa. Próbuje poskładać swoją rodzinę, chociaż nadal przemawia przez nią żal do byłego męża. Jest zła na córkę, która zdaje się nie pamiętać o tych wszystkich latach, kiedy były zdane tylko na siebie, gdyż ojciec zostawił je, gdy Adeline była malutka. Jane ma dwadzieścia cztery lata i przeprowadza się na przedmieścia Sydney wraz z pięcioletnim synkiem, Ziggym. Młoda kobieta skrywa mroczną tajemnicę. Nikomu nie zdradziła tożsamości ojca swojego dziecka i związanej z nim historii. Celeste prowadzi dostatnie życie. Może sobie na to pozwolić. Jej mąż zarabia świetnie, a Celeste zajmuje się wychowaniem dwójki synów - bliźniaków oraz wydawaniem pieniędzy. Bardzo szybko jednak okazuje się, iż na idealnym obrazku znajduje się rysa. Co stało się na szkolnym wieczorku integracyjnym dla rodziców? Wiadomo tylko jedno. Ktoś nie żyje. 

Liane Moriarty napisała wielowarstwową powieść obyczajową, dodatkowo wzbogaconą o fragmenty wywiadu, jaki z bohaterami przeprowadziła dziennikarka w związku z wydarzeniami na wieczorze integracyjnym. Moriarty udowadnia, iż jest autorką niezwykle sugestywną. Właściwie już od początku wiemy, że ktoś zginął. Nie wiemy jednak, dlaczego. Ba! Nie mamy nawet pojęcia, kto. Możemy się tylko domyślać. Wypowiedzi bohaterów rozpalają naszą wyobraźnię do czerwoności. Komentują rzeczywistość, która nie jest im obca, więc nie potrzebują mówić wprost o zdarzeniu. A my zachodzimy w głowę, co tam tak naprawdę się stało, łapiemy się zachłannie tych strzępów informacji i nie jesteśmy w stanie odłożyć lektury na półkę, dopóki jej nie skończymy. "Wielkie kłamstewka" to kapitalna powieść. Wciąga już od pierwszej strony i utrzymuje napięcie do ostatniego postawionego znaku. 

"Wielkie kłamstewka" to opowieść o dokonywaniu wyborów pomiędzy mniejszym a większym złem. Autorka szczerze pisze o ludzkich skłonnościach do przemocy. To naturalne, że matka ma ochotę zrobić krzywdę dziecku, które bije jej syna czy córkę. Sęk jednak, by nauczyć się tłumić te odruchy. Dorosłe, dojrzałe osoby, które nie opanowały tej sztuki, mają problem. I właśnie o tych problemach jest ta powieść. To książka o sekretach, które nigdy nie ujrzały światła dziennego i różnych formach znęcania się nad drugim człowiekiem. Ale nie tylko. Moriarty porusza szeroki zakres wątków. Pisze o wychowaniu dzieci, rodzinie patchworkowej, samotnym macierzyństwie, małżeństwie i zdradzie. Obnaża fałsz swoich bohaterów, opisuje sposób, w jaki kreują swoje nieprawdziwe życie. A robi to w sposób absolutnie wybitny. Jeśli spodobała się wam jej poprzednia powieść, "Sekret mojego męża" jestem przekonana, że i "Wielkie kłamstewka" przypadną wam do gustu.

To jedna z lepszych propozycji klubu Kobiety to czytają w ostatnich miesiącach. Czyta się rewelacyjnie. To powieść obyczajowa, ale wciąga niczym dobry kryminał. W końcu - jest i trup. Moriarty spisała się na szóstkę. "Wielkie kłamstewka" to jedna z tych książek, które po zakończeniu pozostają w czytelniku na bardzo, bardzo długo.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Liane Moriarty "Wielkie kłamstewka"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 496
data premiery: 22.09.2015

5 komentarzy:

  1. Przekonuje mnie porównanie do Chambarlain i Picoult. Na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym przeczytała. Piękna okładka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie zaś Picoult nie przekonała, bo za nią nie przepadam, książka jednak wydaje się być interesująca, może przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Sekret mojego męża" podobał mi się, ale bez większego zachwytu. Do połowy czytałam zachłannie, a po poznaniu owego sekretu jakoś męczyłam się do końca. "Wielkie kłamstewka" jakos lepiej się zapowiadają. Mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis na okładce rodem z najlepszego thrillera, historia, która wciąga od pierwszych stron, detektywistyczny zapęd, który towarzyszy lekturze od początku do końca i nieprawdopodobne rozwiązanie morderstwa! A do tego kilka ważnych kwestii, które autorka zgrabnie wplotła w fabułę. Świetna i zadziwiająco lekka książka :) Niestety po dwóch odcinkach serial okazał się nie dla mnie...
    Pozdrawiam,
    www.favouread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń