sobota, 14 maja 2016

Słów kilka o "Jedynej", czyli dlaczego więcej nie znaczy lepiej



Pozwólcie, że dzisiaj zrezygnuję z tradycyjnej formy recenzji i, zamiast szczegółowo omawiać lekturę "Jedynej", skupię się bardziej na działalności klubu Kobiety to czytają, który od początku swego istnienia proponował czytelniczkom literaturę kobiecą na naprawdę wysokim poziomie. Sama uwielbiam literaturę obyczajową, a książki wydawane pod opiekuńczymi skrzydłami klubu mogłam śmiało polecić innym zwolennikom tego gatunku. Jednak i klub, tak jak i zresztą cały rynek wydawniczy, dopadł syndrom "byle szybciej, byle więcej", co niekoniecznie wychodzi im na dobre, a czego najlepszym dowodem jest dość przeciętna powieść Marii de los Santos, "Jedyna".

Dyskusyjny klub Kobiety to czytają został powołany do życia przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka latem 2013 roku. Przeczytałam WSZYSTKIE książki z serii, a w klubie udzielałam się praktycznie od samego początku. Z niecierpliwością czekałam na kolejne nowości klubowe, a pierwsze, legendarne już dla mnie tytuły w stylu "To, co zostało", "Zatoka o północy" czy "W słusznej sprawie" uplasowały się w ścisłej czołówce moich ulubionych książek. Holokaust, przymusowa sterylizacja, wojna, zabójstwo, depresja poporodowa - tematy były mocne. Nowe powieści ukazywały się co kilka miesięcy i naprawdę było na co czekać. Teraz klub zmienił politykę, każdego miesiąca proponuje nam kolejną książkę, stawiając, no cóż, na ilość, a nie na jakość. Niestety.

"Jedyna" to całkiem poprawna i... przeciętna powieść obyczajowa. Ot, dwie przyrodnie siostry, jedna z nich rozpieszczana przez ojca, druga nigdy nie zaznała ojcowskiej miłości, a w tle pierwsza miłość i niespełnione uczucie sprzed lat. A wszystko to opisane w trochę nudny i nużący sposób, bo autorka, zamiast puścić machinę w ruch i pozwolić akcji popędzić, skupiła się na przydługich opisach i dodatkowych, zupełnie niepotrzebnych wątkach. A gdzie niebłahe tematy, ważne problemy natury społeczno-moralnej, z których zasłynął klub? W tej pozycji ich nie znajdziecie. Pewnie nie czepiałabym się aż tak bardzo, gdyby powieść nie została wydana w klubie, który kiedyś stał się marką samą w sobie, przyciągając fanów naprawdę dobrej i ambitnej literatury obyczajowej.

Szkoda, że klub, zamiast kontynuować wyszukiwanie dla nas absolutnych perełek, jak to miało miejsce na początku, stara się zadowolić czytelniczki liczbą wydawanych książek, spychając ich jakość na drugi plan, co niestety staje się powoli standardem dla całego rynku wydawniczego.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Maria de los Santos "Jedyna"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 512
data premiery: 05.05.2016

3 komentarze:

  1. Książkę mam w planach i mam nadzieję, że spodoba mi się nieco bardziej :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie przeczytam, jak wszystkie książki klubowe, chociaż powoli zaczynam się gubić, tak szybko pojawiają się nowe tytuły... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie to szkoda, że to wszystko idzie w tą stronę :( i ja też tak jak Kasia już zaczynam się gubić w ilości pozycji klubowych (zwłaszcza, że sporo jeszcze czeka na przeczytanie na mojej półce).

    OdpowiedzUsuń