Kasia Bulicz-Kasprzak, jak sama mówi, lubi podejmować tematy, które dotyczą kobiet. W swojej najnowszej powieści "Inna bajka" opisuje wyjątkowy czas w życiu każdej z nas. Z niezwykłą wrażliwością i czułością pisze o dziewięciu miesiącach tworzenia życia. Sama Karolina i jej życia są wymyślone, ale ciąża jest autentyczna. Kasia Bulicz-Kasprzak opisała swoje doświadczenia, posługując się główną bohaterką powieści. Nad czym pracuje autorka? Skąd czerpie pomysły? I czy to prawda, że pomysły leżą na ulicy?
Nieplanowana ciąża, przedwczesne macierzyństwo – dlaczego napisałaś książkę właśnie o tym? Nie obawiałaś się, że to zbyt oklepany temat i ciężko będzie napisać coś naprawdę odkrywczego?
Przede wszystkim lubię podejmować tematy, które dotyczą kobiet – kompleksy, samotność, poszukiwanie szczęścia, miłości i swojego miejsca na ziemi, rodzina, dom. Te kwestie są dla nas, bardziej czy mniej, istotne, myślimy o nich i czujemy potrzebę, by o nich mówić. Ja czuję taką potrzebę, choć mam świadomość, że to jak dokładanie ziarnka piasku na wydmę. Często wyjątkowość nie tkwi w temacie, ale w sposobie, w jaki została opowiedziana historia.
Moja ciąża, choć zaplanowana, była pełna niespodzianek. Wiedziałam, że mogę się spodziewać „nadwrażliwości na niektóre zapachy”, ale nie zdawałam sobie sprawy, że w praktyce oznaczać to będzie niemożliwość robienia zakupów spożywczych, bo ze sklepów wyganiał mnie zapach mięsa, wywołujący u mnie przeokropne mdłości. „To było najgorsze dziewięć miesięcy w moim życiu”, myślałam, gdy już urodził się mój syn. Jednak z czasem nabrałam do swojej ciąży na tyle dystansu, że pewne rzeczy zaczęły mnie bawić. Kiedy skończyłam pisać „Nie licząc kota” i zastanawiałam się, co dalej, przyszło mi do głowy, by podjąć temat ciąży. Właśnie tak, z uśmiechem, dystansem, szczerością, w oparciu o własne doświadczenia. Ani w przypadku tej książki, ani żadnej innej, nie myślę nigdy o tym, czy temat jest oklepany czy nie. Jeśli chcę opowiedzieć jakąś historię, bo to dla mnie ważne, nie powstrzymuję się przed tym.
„Inna bajka” to powieść emocjonalna, jestem pewna, że każda mama uśmiechnie się z nostalgią, uroni łzę wzruszenia. Pisałaś ją na podstawie własnych doświadczeń?
O ile sama Karolina i jej życie są wymyślone, o tyle ciąża jest autentyczna. Główna bohaterka „Innej bajki” chodzi w mojej ciąży i doświadcza tego, czego ja doświadczyłam – puchnięcia stóp, nadmiernego apetytu na słodycze, problemów ze zgagą. Epizod z nieudaną próbą pobierania krwi z ręki, który skończył się ponad tygodniową opuchlizną też jest prawdziwy i bardzo niemiło wspominam tę sytuację. Pisząc o ciąży i porodzie opierałam się na własnych doświadczeniach i byłam w tym bardzo szczera. Mam nadzieję, że czytelniczki, zwłaszcza te, które już są mamami rozumieją to i doceniają.
Powiedziałaś kiedyś, że chcesz, aby każda Twoja książka była inna. Dlaczego? Nie łatwiej jest pisać w jednym nurcie?
Myślę, że jestem typem zadaniowca. Lubię podejmować się różnorodnych wyzwań, poznawać swoje możliwości, sprawdzać się. Zarówno ze zwycięstw, jak i z klęsk wyciągam wnioski i cieszę się nimi, świadoma, że dowiedziałam się o sobie czegoś nowego. To przenosi się na pisanie. Czuję potrzebę eksperymentowania z gatunkiem, formą, środkami stylistycznymi. „Meandry miłości” powstały, bo chciałam doświadczyć procesu pisania romansu historycznego. „Nalewka zapomnienia” jest efektem miksowania prozy obyczajowej z elementami fantastyki. Takie podejście sprawia, że proces pisania staje się ekscytującą przygodą.
Myślę, że dla mnie, ze względu na to, co wcześniej powiedziałam, właśnie pisanie w jednym nurcie byłoby trudne. Zdaję sobie jednak sprawę, że są czytelnicy, którzy wolą pisarzy wiernych jednemu gatunkowi, jednej formie i są autorzy, którzy taką drogą idą. I to bardzo dobrze. Każdy z nas jest inny i każdy ma prawo wybierać to, co lubi.
Skąd czerpiesz inspiracje?
Powiedzenie, że pomysły leżą na ulicy jest całkowicie prawdziwe. Jeżeli jest się otwartym na inspiracje, znajdziemy ich mnóstwo w otaczającym nas świecie – ludziach, wydarzeniach, książkach. Strzęp podsłuchanej w tramwaju rozmowy może być punktem wyjścia niezwykłej historii.
Jak długo pracujesz nad książką? Ile czasu zajęło Ci napisanie „Innej bajki”?
Czas pracy nad książką jest różny i wiele rzeczy na niego wpływa. Najistotniejsza jest złożoność, im więcej wątków w powieści tym czas ten jest dłuższy. Zależy też od momentu, w którym siadam do pisania. W czasie wakacji książki powstają bardzo szybko, zimą znacznie wolniej. Zależy od tego, co aktualnie dzieje się w moim życiu, bo choć staram się pracować systematycznie, to wyjazd czy choroba to utrudniają.
Trzeba też sprecyzować ów realny czas tworzenia książki. Bo czy należy zaliczyć do niego okres, kiedy myślę nad projektem, kiedy przeprowadzam redakcję autorską i przyjmuję redakcję wydawniczą? Samo napisanie książki zajmuje mi średnio trzy miesiące. Poszerzając to o czas myślenia nad pomysłem, pisanie planu, poprawki wychodzi jakieś pół roku, a wraz z procesem wydawniczym może to trwać i półtora roku.
W przypadku „Nie licząc kota” i „Meandrów miłości” zachowały się dokładne ramy czasowe pisania książki, bo zapisałam sobie daty w terminarzu. W przypadku „Innej bajki” takich notatek nie mam, myślę jednak, że nie był to czas przekraczający trzy miesiące.
O czym będzie Twoja następna powieść? Czy rozpoczęłaś już pracę nad nią?
W marcu miał swoją premierę „Dom na skraju” pierwszy tom cyklu „Po sąsiedzku”. Jestem właśnie w trakcie pracy nad drugim tomem. „Szlachetne pobudki”, bo zatytułowana jest książka, to dalszy ciąg perypetii kobiet, które mieszkają w małym, dolnośląskim miasteczku na ulicy Różanej. Różni je wiek, sposób postrzegania świata, życiowe doświadczenia, łączy zaś wspólna pasja – ogrodnictwo. Kiedy skończę, chciałabym wrócić do pracy nad książką „Z biegiem życia”. To historia młodej kobiety, matki i żony, która w bieganiu znajduje odskocznię od problemów dnia codziennego.
Jak myślisz, która z Twoich książek jest najważniejsza dla Ciebie, a która dla czytelnika? Dlaczego?
Tak jak matka nie potrafi powiedzieć, które dziecko kocha najbardziej, tak i ja nie potrafię określić, która książka jest dla mnie najważniejsza. „Nie licząc kota” jest pierwsza. „Meandry miłości” są ukłonem w stronę moich literackich fascynacji pozytywizmem. „Dom na skraju” to książka na potrzeby której odkryłam swoje zupełnie inne pisarskie oblicze. „Nalewka zapomnienia” najbardziej mnie bawi, zaś w „Innej bajce” opisałam swoje ciążowe doświadczenia..
Tym bardziej trudno byłoby mi powiedzieć, która książka jest najważniejsza dla czytelniczek. Często słyszę, że powinnam pisać więcej romansów historycznych, bo mam wiele czytelniczek, zakochanych w „Meandrach miłości”. Z drugiej strony jest rzesza fanek Myszy z „Nalewki zapomnienia”. Widzę również, że „Inna bajka” zdobywa sobie uznanie. Czytelniczki doceniały szczerość, z jaką opisałam przeżycia kobiety w ciąży.
Są pisarki, które wydają w Polsce pięć książek rocznie. Piszą, piszą i piszą.. A ja zastanawiam się, jak to jest? Czy jest taki moment, kiedy mówi się sobie „dość, wypaliłam się, nie mam już pomysłu” i po prostu następuje koniec? Jak myślisz?
Moim zdaniem moment, kiedy mówi się sobie „Dość, nie mam już siły ani ochoty” zdarza się każdemu, bez względu na to, jaki zawód wykonuje. Kiedy jednak kocha się to, co się robi, kiedy jest to coś więcej niż zawód, bo także pasja i powołanie, wtedy łatwiej zwalczyć zniechęcenie i pracować dalej. Wydaje mi się również, że na wypalenie zawodowe ma wpływ osobowość człowieka. W zawodach artystycznych można znaleźć wielu tytanów pracy – reżyserów, malarzy, pisarzy, których listy dzieł liczą po kilkadziesiąt pozycji. Jestem pełna uznania dla osób pracowitych i dobrze zorganizowanych.
Dziękuję za rozmowę!
Pani Kasia Bulicz-Kasprzak jest bardzo interesującym pisarzem i warto sięgnąć po jej książki. Bardzo interesujący wywiad
OdpowiedzUsuńHmm... szybciej się pisze książki latem, a wolniej zima - a ja myślałam, że na odwrót!
OdpowiedzUsuńSuper wywiad. Czytałam z żywym zainteresowaniem :)
OdpowiedzUsuńSuper wywiad. Czytałam z żywym zainteresowaniem :)
OdpowiedzUsuń